Po długim listopadowym weekendzie tysiące turystów, którzy spędzili kilka dni pod Tatrami, we wtorek wyruszyło w drogę powrotną do domów. Tradycyjnie już głównym problemem stała się zakopianka, czyli droga krajowa nr 7 łącząca Zakopane z Krakowem. Kierowcy muszą uzbroić się w cierpliwość – czas przejazdu z Zakopanego do Krakowa wydłużył się nawet do 2,5 godziny.
Od godzin porannych na trasie panuje bardzo duże natężenie ruchu.
Największe zatory tworzą się w Poroninie, Szaflarach, Nowym Targu oraz w rejonie Myślenic i Pcimia. To właśnie te miejscowości są newralgicznymi punktami zakopianki, gdzie zwykle dochodzi do największych spowolnień.
Według informacji przekazywanych przez kierowców, momentami ruch odbywa się w tempie spacerowym, a niektóre odcinki trzeba pokonywać nawet kilkadziesiąt minut dłużej niż zwykle. Sytuację pogarszają lokalne roboty drogowe oraz wąskie gardła w miejscach, gdzie droga z dwóch pasów zwęża się do jednego.
Tradycyjnie po długim weekendzie listopadowym większość turystów opuszcza Zakopane niemal jednocześnie, co prowadzi do komunikacyjnego paraliżu. Wielu podróżnych decyduje się wyruszyć dopiero we wtorek rano, by uniknąć korków z poniedziałku – jednak w praktyce efekt jest odwrotny.
Jak relacjonują kierowcy, zator zaczyna się już na wyjeździe z Zakopanego i ciągnie się z przerwami aż do Krakowa. Przejazd, który zwykle zajmuje nieco ponad półtorej godziny, dziś wydłuża się nawet do dwóch i pół, co oznacza, że kierowcy tracą ponad godzinę w korkach.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie