
Przed rozpoczęciem spotkania ministrów obrony państw Sojuszu Północnoatlantyckiego w Brukseli sekretarz generalny NATO, Mark Rutte, odniósł się do dyskusji na temat reagowania na incydenty w przestrzeni powietrznej. Podkreślił, że nie każde wtargnięcie rosyjskiej maszyny oznacza konieczność jej zestrzelenia.
– W debacie publicznej pojawiają się głosy, że każdy taki przypadek wymaga natychmiastowej reakcji ogniowej. Ja się z tym nie zgadzam. Kluczowe jest ustalenie, czy samolot faktycznie stwarza zagrożenie – zaznaczył Rutte.
Sekretarz generalny przypomniał, że jeśli maszyna nie stanowi bezpośredniego niebezpieczeństwa, procedury NATO zakładają przejęcie i eskortowanie jej poza przestrzeń powietrzną Sojuszu.
– Naszym zadaniem jest doprowadzenie do bezpiecznego opuszczenia terytorium przez taki samolot i wyraźne zakomunikowanie Rosji: przestańcie to robić – dodał.
Rutte przywołał ostatnie zdarzenia, do których doszło w państwach graniczących z Rosją. W nocy z 9 na 10 września około 20 rosyjskich dronów naruszyło polską przestrzeń powietrzną. Maszyny, które mogły stanowić zagrożenie, zostały zestrzelone przez myśliwce NATO.
Z kolei we wrześniu trzy myśliwce MiG-31 wtargnęły nad Estonię w rejonie wyspy Vaindloo. Przebywały tam około 12 minut, jednak – jak podkreślił Rutte – nie oceniono ich jako zagrożenia. Dlatego zostały wyprowadzone poza przestrzeń NATO przez włoskie samoloty F-35.
– To nie jest nic nowego. Takie działania podejmujemy od kilkudziesięciu lat – zarówno wobec Związku Radzieckiego, jak i wobec Federacji Rosyjskiej – podkreślił sekretarz generalny.
Zdaniem Ruttego, kluczowe jest zachowanie proporcji w reakcji i unikanie działań, które mogłyby eskalować napięcia bez realnego powodu.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie