Rosyjskie deklaracje o nowych superbroniach — napędzanym jądrowo pocisku manewrującym Buriewiestnik i atomowej torpedzie Posejdon — wzbudzają emocje, ale ich rzeczywista użyteczność bojowa pozostaje wątpliwa.
Zdaniem kmdr. por. rez. Maksymiliana Dury, ekspert ds. obronności, dużo w tych komunikatach propagandy, choć ryzyko wynikające z awarii tych systemów jest realne i może mieć katastrofalne skutki.
Pod koniec października Kreml ogłosił zakończenie prac nad oboma systemami. Buriewiestnik ma rzekomo mieć „nieograniczony zasięg” dzięki napędowi jądrowemu, a Posejdon — zdolność wywołania nuklearnego tsunami. Ministerstwo obrony Rosji chwali się też nowymi okrętami przystosowanymi do przenoszenia tych broni, co w przekazie propagandowym tworzy obraz technologicznej przewagi.
Jednak – jak zauważa ekspert – propaganda nie zawsze idzie w parze z realnymi możliwościami bojowymi. Wśród sześciu „przełomowych” systemów ogłoszonych wcześniej przez prezydenta Putina realnie do uzbrojenia trafił tylko jeden — Kindżał — a jego skuteczność okazała się ograniczona.
Kmdr por. rez. Maksymilian Dura podkreśla, że Posejdon i Buriewiestnik mają jedną wspólną cechę: są zasilane reaktorami jądrowymi, co stwarza ogromne ryzyko przy testach i eksploatacji. Choć oba systemy wyglądają groźnie na papierze, technologia ich budowy sprawia, że są wielkie i nieporęczne — nie dlatego, że Rosjanie chcieli przesadzić z rozmiarem, lecz z powodu ograniczeń technologicznych.
Największym zagrożeniem nie jest zatem ich rola w konflikcie, lecz ryzyko przypadkowej katastrofy i skażenia. W przeszłości testy Buriewiestnika były związane z incydentami promieniowania i ofiarami śmiertelnymi, co pokazuje, że ceny rozwoju takiej technologii ponoszą ludzie i środowisko.
Ekspert dystansuje się od tezy o „niepowstrzymanej broni”. Nawet jeśli Posejdon zdoła dotrzeć w pobliże wybrzeża przeciwnika, to jego użycie wiązałoby się z eskalacją nuklearną na poziomie, który prawdopodobnie uniemożliwiłby kontynuację jakiejkolwiek konwencjonalnej ofensywy. Ponadto obserwacja i monitorowanie okrętów atomowych to element, który obniża efektywność takiej broni — zanim torpeda dotarłaby do celu, konflikt nuklearny mógłby już być w toku.
Najlepszą strategią wobec narracji o „zabójczych systemach” jest — według Dury — zdrowy sceptycyzm. Nadmierna uwaga i panika to dokładnie to, o co zabiega propaganda. Jednocześnie nie wolno bagatelizować konsekwencji awarii technologii jądrowych: skażenia środowiska, ofiar i długoterminowych skutków społecznych.
Na koniec warto pamiętać, że realne zagrożenia XXI wieku często mają inne źródła — mniejsze, tańsze i trudniejsze do wykrycia systemy (np. drony czy cyberataki) — które mogą być użyte w sposób bardziej przemyślany i destrukcyjny bez konieczności sięgania po spektakularne, lecz zawodzące technologicznie rozwiązania.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie