Reklama

Syria: Walki w Suwejdzie mimo rozejmu. Rośnie liczba ofiar konfliktu


Pomimo ogłoszonego zawieszenia broni, południowa Syria nadal pogrążona jest w krwawych starciach. W sobotę w prowincji Suwejda dochodziło do intensywnych walk, a nad miastem unosiły się gęste kłęby dymu.


Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR), od 13 lipca w wyniku eskalacji zginęło już 940 osób. Wśród ofiar znajdują się nie tylko walczący, ale również cywile – kobiety, dzieci i osoby starsze.

Przeciwnicy: Druzowie kontra Beduini i sunnici

Walki mają charakter etniczno-religijny. Z jednej strony występują druzyjskie społeczności dominujące w Suwejdzie, z drugiej – sunnici i wspierający ich Beduini, choć wszyscy formalnie wyznają islam sunnicki.

Sytuację skomplikowało przybycie uzbrojonych członków klanów plemiennych z innych części Syrii, którzy odpowiedzieli na wezwania o wsparcie ze strony Beduinów.

– Przybyliśmy tutaj i zamierzamy zmasakrować ich wszystkich w ich domach – powiedział dziennikarzowi AFP jeden z bojowników, który przedstawił się jako Abu Dżasem.

Dziecko, które padło ofiarą wojny domowej w Syrii

Rozejm ogłoszony, ale nieprzestrzegany

W piątek tymczasowe władze Syrii ogłosiły natychmiastowe zawieszenie broni, grożąc konsekwencjami za jego złamanie. Jednak już następnego dnia starcia nie tylko nie ustały, lecz przybrały na sile. Syryjskie ministerstwo spraw wewnętrznych zaczęło rozlokowywać w regionie siły porządkowe.

Tego samego dnia Stany Zjednoczone zaapelowały o spokój, wzywając wszystkie strony – Druzów, Beduinów i sunnitów – do złożenia broni. W tle pojawiły się również działania Izraela, który ostrzelał cele w Damaszku i Suwejdzie, uzasadniając to obroną społeczności druzyjskiej.

Sytuacja humanitarna: brak wody, prądu i komunikacji

Doniesienia z Suwejdy rysują obraz katastrofy humanitarnej. Ostatni funkcjonujący szpital przyjął ponad 400 ciał w ciągu kilku dni, a według relacji personelu, placówka przypomina bardziej masowy grób niż instytucję medyczną.

– To już nie jest szpital, to masowy grób – mówił anonimowy lekarz cytowany przez AFP.

Miasto pozostaje odcięte od podstawowych zasobów – brakuje wody, prądu i kontaktu ze światem zewnętrznym.

Głos w sprawie zabrał również izraelski minister spraw zagranicznych Gideon Saar, który w swoim sobotnim wpisie stwierdził, że "w Syrii bycie przedstawicielem mniejszości – Kurdów, alawitów, chrześcijan czy druzów – staje się coraz bardziej niebezpieczne”.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: PAP
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo checkPRESS.pl




Reklama
Wróć do