
Prezydent Karol Nawrocki zapowiedział projekt ustawy, która ma zrównywać symbole banderowskie z symbolami nazistowskimi i komunistycznymi. Jak tłumaczył, celem ma być jednoznaczne przesłanie: „stop banderyzmowi”. Nowe przepisy miałyby także dokonać zmian w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej w odniesieniu do zbrodni OUN-UPA.
Propozycja prezydenta spotkała się jednak z krytyką ze strony części historyków.
Dyrektor Wojskowego Biura Historycznego i członek Kolegium IPN, prof. Grzegorz Motyka, w rozmowie z Radiem TOK FM ocenił, że taka ustawa nie ma racjonalnego uzasadnienia.
– Są dzisiaj instrumenty prawne, które pozwalają na to, że jeżeli chcemy ścigać tego typu zjawiska i symbole, jest to możliwe – stwierdził.
Według historyka, nowa regulacja byłaby jedynie powieleniem istniejących narzędzi prawnych.
W opinii Motyki, działania prezydenta Nawrockiego mogą mieć konsekwencje polityczne. Porównał je do tzw. ustawy o IPN z 2018 roku, która również wywołała międzynarodowe kontrowersje.
– To taki trochę legislacyjny show, ma podsycić napięcie antyukraińskie, które w tej chwili istnieje ze względu na zmęczenie wojną. Jest to bardzo groźne społecznie – podkreślił.
Historyk ostrzega, że podobne inicjatywy mogą negatywnie wpłynąć na dialog polsko-ukraiński w sytuacji, gdy oba państwa powinny utrzymywać partnerskie relacje.
Spór o przeszłość wciąż dzieli Polskę i Ukrainę. OUN i UPA są dla Polaków odpowiedzialne za ludobójczą czystkę na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1943–1945. Zginęło wtedy od 80 do 100 tys. Polaków.
Dla Ukraińców natomiast te same formacje są symbolem walki z sowiecką dominacją i oporu wobec ZSRR. Część społeczeństwa postrzega je wyłącznie jako bohaterów antysowieckiego podziemia, pomijając kontekst zbrodni na Polakach.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie