
Premier Viktor Orban, przez lata uznawany za jednego z czołowych sojuszników Donalda Trumpa w Europie, coraz wyraźniej traci polityczne oparcie w Waszyngtonie. Jak zauważyła agencja Bloomberg, mimo bliskich relacji z ruchem MAGA, dziś to inni konserwatywni przywódcy przyciągają większą uwagę amerykańskiego prezydenta.
Podczas konferencji CPAC w Budapeszcie Orban określił ewentualną reelekcję Trumpa mianem „cywilizacyjnego przełomu” i nazwał Węgry „źródłem konserwatywnej odnowy intelektualnej”. Jednak oczekiwane korzyści polityczne i gospodarcze na razie nie nadeszły.
Według Bloomberga Orban liczył, że Trump po objęciu władzy zakończy wojnę na Ukrainie, wymusi ustępstwa Kijowa i otworzy drogę dla inwestycji w węgierską gospodarkę.
Rzeczywistość okazała się inna – amerykański przywódca forsuje wprowadzenie 15-procentowych ceł na europejski eksport i domaga się większego zaangażowania finansowego UE w USA.
Dodatkowo Trump rozważa nałożenie sankcji wtórnych na kraje kupujące rosyjską ropę, co uderzyłoby bezpośrednio w Budapeszt. To element presji na Moskwę w celu wymuszenia porozumienia z Ukrainą.
Mimo że Węgry przestały być głównym celem amerykańskiej krytyki za ograniczanie demokracji, część wcześniejszych sankcji i środków nacisku nadal obowiązuje. Zdaniem komentatorów, gesty ze strony USA mają ograniczony zasięg, a polityczny rachunek Orbana za wsparcie Trumpa wciąż nie został spłacony.
Sytuację Orbana komplikuje rosnące poparcie dla partii TISZA, kierowanej przez Petera Magyara. Ugrupowanie zdobywa dwucyfrową przewagę w sondażach, wykorzystując stagnację gospodarczą oraz oskarżenia o korupcję w rządzie. Wybory parlamentarne na Węgrzech odbędą się w przyszłym roku, a obecne notowania sugerują, że pozycja Fideszu jest poważnie zagrożona.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie