
Danuta Holecka, była twarz głównego wydania „Wiadomości”, a dziś propagandystka PiS w stacji, której sąd odebrał koncesję, dała na antenie wykład o etyce dziennikarskiej w obecności Marcina Mastalerka. Zarzekała się, że przed wyborami w 2023 roku dwukrotnie podpisywała kodeks etyki w TVP w czasie, gdy prymitywna propaganda lała się z siedziby przy Woronicza szerokim strumieniem.
Danuta Holecka, była twarz głównego wydania „Wiadomości”, a dziś komentatorka nowej rzeczywistości medialnej, z powagą wygłosiła swoje oburzenie wobec faktu, że dziennikarz Telewizji Polskiej ośmielił się wziąć udział w debacie organizowanej przez sztab Rafała Trzaskowskiego. W jej ocenie to nie tylko nieetyczne – to wręcz naruszenie świętego kodeksu dziennikarskiego, który każdy pracownik TVP rzekomo podpisuje „nawet dwa razy – żeby się nikomu nie zachciało”, jak stwierdziła w swoim wystąpieniu.
No cóż. Gdybyśmy traktowali tę wypowiedź poważnie, trzeba by uwierzyć, że dziennikarze publicznej telewizji przez ostatnie lata byli niczym mnisi etyki – apolityczni, obiektywni i odporni na wpływy jak wyżelowane grzywki w studiu „Wiadomości”.
Ironia tej sytuacji polega na tym, że Holecka – przez lata pełniąca funkcję nieformalnego rzecznika rządu w głównym wydaniu programu informacyjnego – dziś powołuje się na niezależność i zakaz udziału dziennikarzy w kampaniach wyborczych. Gdyby zastosować tę zasadę reaktywowane, „Wiadomości” należałoby chyba uznać za najdłuższy klip promocyjny jednej partii politycznej w historii polskich mediów. Z taką konsekwencją, z jaką broniono w nich jednej linii narracyjnej, nawet rzecznik PiS czasem bywał mniej lojalny.
– Wszyscy dziennikarze podpisują to, a w kampanii wyborczej pamiętam, że myśmy podpisywali jeszcze raz te zasady, żeby nikomu się nie zachciało uczestniczyć, na przykład dla sztabu pracować. Można było tylko w studiu telewizyjnym, oczywiście wieczór wyborczy – powiedziała w prowadzonym przez siebie propagandowym programie.
A jednak teraz padają słowa o „nieuczestniczeniu w eventach sztabów wyborczych” i „etyce”, która miała być podpisywana jak lojalki w latach 80. To trochę tak, jakby trener drużyny, która grała przez lata z użyciem rąk w piłce nożnej, dziś lamentował, że przeciwnik kopnął piłkę kolanem – bo przecież to „nie fair”.
Holecka zresztą podkreśla, że dziennikarz mógł uczestniczyć tylko w studiu TVP, najlepiej „w wieczorze wyborczym organizowanym przez Telewizję Polską”.
Czyli – mówiąc wprost – tylko wtedy, gdy debatę prowadziła sama TVP, według własnych reguł, z zaproszonymi „obiektywnymi” gośćmi i pytaniami równie zrównoważonymi, co rozkład antenowy TV Republika. Bo przecież przez lata to właśnie Telewizja Polska organizowała debaty, w których niewygodnych pytań kandydaci jednej strony mogli spodziewać się jak deszczu w listopadzie, a drudzy dostawali pytania z kategorii: „dlaczego jest pan taki wspaniały?”.
Można odnieść wrażenie, że Holecka nie tyle broni dziennikarskich standardów, ile raczej lamentuje nad tym, że ktoś inny próbuje przejąć pałeczkę propagandowej pałki, którą przez lata dzierżono w TVP z dumą. Gdy mówi o zasadach, brzmi to jak cytat z zakurzonego regulaminu, który – owszem – podpisywano, ale tylko po to, by nieco uspokoić sumienie.
Bo kiedy dziennikarstwo w telewizji publicznej było służbą obywatelowi, a nie narzędziem kampanii wyborczej? Może w teorii. Praktyka przez lata pokazywała co innego. Więc teraz, gdy zasady nagle mają znaczenie, trudno nie dostrzec w tym nuty groteski – takiej z serii: „mówisz, że nie wolno, bo teraz to nie ty decydujesz, kto siedzi przy stole”.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie