
Oto opowieść o kobiecie, która miała swoje momenty chwały w TVP, ale jak każda gwiazda, zgasła szybciej, niż zdążyliśmy się przyzwyczaić, opuszczając statek, gdy tylko poczuła zapach szekli politycznych. Ale czy ta historia jest warta uwagi? Widocznie tak, skoro wszystkie media śledzą losy cioci Danusi.
Można by pomyśleć, że dziś rezygnacje w TVP są tak powszechne jak reklamy na przystankach autobusowych. Ale nie, to bardziej jak seans kiepskiego horroru – każdy wie, co się wydarzy, ale i tak czeka na efekt niespodzianki. Danuta Holecka miała swoje chwile świetności, zgasła szybciej, niż noworoczne fajerwerki, znikając z ekranu na własnych zasadach.
W świecie, gdzie lojalność jest słowem obcym, a polityka telewizji publicznej to bardziej surrealistyczny spektakl niż rzetelne informacje, odejście z telewizyjnego stołka to norma. Szczególnie, gdy nowy minister kultury zaczyna rządzić jak reżyser kolejnego reality show.
Danuta Holecka miała swoje plany, swoje zapewnienia, ale jak to w życiu bywa – plany to niekoniecznie fakt, a obietnice to często jednorazowe urojenia. Jej odejście było jak zaplanowany remont, który skończył się jedynie na pozłacanych obietnicach.
A co z tymi, którzy wciąż trzymają się pokładu, choć może z nadmiarem własnych przekonań. Walczą, próbują naprawić uszkodzenia, choćby dla samego aktu heroizmu. Nawet jeśli ich przekaz jest bardziej kontrowersyjny niż kurs gotowania rosołu w mikrofalówce, trzeba przyznać, że walczący zdobywają więcej szacunku niż ci, którzy za "półmilionówkę" zamykają za sobą drzwi.
Danuta Holecka może i zyskała trochę spokoju finansowego, ale straciła coś ważniejszego – szacunek tych, którzy pozostali. Bo jak mówi Premier Leszek Miller, "mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą". W przypadku Holeckiej, (mimo że nie jest mężczyzną, a może dlatego że nie jest) to zakończenie nie było triumfalnym finałem, ale raczej dramatycznym aktem desperacji walki o siebie. Ostatnią sceną tego spektaklu jest przejście do TV Republika – kolejny epizod, w którym bohaterka bez wstydu zostawia za sobą swój tonący statek, nie oglądając się na tych, którzy pozostali na pokładzie, choćby z ostatnimi oddechami redakcyjnej wiary.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!