
W czwartek na Węgrzech odbyły się uroczystości upamiętniające 69. rocznicę wybuchu powstania z 1956 roku, skierowanego przeciwko władzy komunistycznej i dominacji Związku Sowieckiego. Ten zryw narodowy, krwawo stłumiony po kilku tygodniach przez Armię Czerwoną, do dziś pozostaje symbolem walki o niezależność i wolność.
Przypomnijmy, że polityka Orbana jest skrajnie antyukraińska, a wypowiadane przez niego hasła to powielana propaganda Kremla.
Premier Viktor Orban podczas inauguracji obchodów podkreślił, że Węgry nie pozwolą na bezpośrednie wciągnięcie ich do wojny na Ukrainie.
– „Mówimy ‘nie’ wojnie, nie wyślemy naszych dzieci na rzeź na rozkaz Brukseli” – zadeklarował.
Na swoim profilu w mediach społecznościowych dodał, że Marsz Pokoju w Budapeszcie ma być sygnałem dla całego świata, iż Węgry nie chcą angażować się militarnie w konflikt za wschodnią granicą.
W tym samym czasie w Budapeszcie odbywały się dwa oddzielne zgromadzenia. Pierwszym z nich był rządowy Marsz Pokoju, gromadzący zwolenników premiera Orbana. Drugie wydarzenie – Marsz Narodowy – zorganizował lider opozycji Peter Magyar. Oba marsze miały silny wydźwięk polityczny i jasno pokazywały podział społeczeństwa w ocenie bieżących wydarzeń międzynarodowych.
Uroczystości przygotowane przez obóz rządzący rozpoczęły się w centrum Budapesztu. Przed gmachem parlamentu ustawiono scenę oraz telebimy, na których wyświetlano zarówno komentarze historyków, jak i inscenizacje ukazujące dramatyczne wydarzenia z jesieni 1956 roku.
Rocznica powstania z 1956 roku na Węgrzech to czas zadumy nad przeszłością, ale także okazja do politycznych wystąpień. Orban po raz kolejny wykorzystał tę symbolikę, aby podkreślić swoje stanowisko wobec wojny w Ukrainie i polityki Unii Europejskiej.
Tym samym pamięć o walce z sowiecką dominacją została powiązana z aktualną debatą o przyszłości regionu.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie