Reklama

Stan wojenny w Polsce – 44. rocznica. Mit „mniejszego zła” i strach przed interwencją


13 grudnia przypada 44. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, jednego z najbardziej dramatycznych momentów w powojennej historii kraju. Przez dekady komunistyczne władze przekonywały, że decyzja o jego wprowadzeniu była wyborem „mniejszego zła” – alternatywą wobec rzekomo nieuchronnej interwencji wojsk Układu Warszawskiego. Jak podkreślają jednak historycy, w tym dr Grzegorz Majchrzak, ta narracja była elementem świadomie budowanego politycznego alibi, a nie obiektywną oceną sytuacji międzynarodowej.


W rzeczywistości groźba interwencji radzieckiej nie była w grudniu 1981 roku tak realna, jak sugerowała propaganda. Co więcej, paradoksalnie to właśnie niepowodzenie operacji stanu wojennego mogło taką interwencję sprowokować, zmuszając Moskwę do ratowania swoich interesów.

Groźba interwencji – realna czy instrumentalna?

Analizy przygotowywane już od wiosny 1981 roku przez aparat władzy zakładały kilka wariantów rozwoju sytuacji po wprowadzeniu stanu wojennego. Najczarniejszy scenariusz – masowe strajki, demonstracje i ataki na instytucje państwowe – dopuszczał możliwość „pomocy wojsk Układu Warszawskiego”. Nie był to jednak wariant podstawowy, lecz awaryjny.

Co istotne, były I sekretarz PZPR Stanisław Kania wskazywał po latach, że jesienią 1981 roku władze PRL miały świadomość braku bezpośredniego zagrożenia interwencją. Najbardziej realna była ona wcześniej – w grudniu 1980 oraz w marcu 1981 roku, w czasie kryzysu bydgoskiego. Mimo to strach przed wejściem wojsk radzieckich konsekwentnie wykorzystywano jako narzędzie nacisku na społeczeństwo i „Solidarność”.

Społeczny opór mniejszy, niż zakładano

Władze PRL obawiały się szczególnie regionów o silnych tradycjach robotniczych, takich jak Górny Śląsk. Tymczasem skala społecznego oporu po 13 grudnia okazała się mniejsza, niż przewidywano, co było efektem zaskoczenia, brutalności aparatu represji oraz paraliżu informacyjnego. Nie oznaczało to jednak społecznej akceptacji – raczej chwilową niemożność skutecznego działania.

Istniały również analizy, przygotowane dla najwyższych władz partyjnych, które ostrzegały, że radziecka interwencja mogłaby doprowadzić do powstania długotrwałego ruchu oporu, porównywalnego z konspiracją z czasów II wojny światowej. Koszty militarne, polityczne i gospodarcze takiego scenariusza były dla ZSRR nie do zaakceptowania.

Jaruzelski jako „mniejsze ryzyko” dla Moskwy

Wbrew późniejszym narracjom, Wojciech Jaruzelski był dla Kremla raczej ostatnią deską ratunku niż wykonawcą rozkazów. Radzieckie kierownictwo nie ufało tzw. betonowi partyjnemu w Polsce, obawiając się jego nieprzewidywalności. Z perspektywy Moskwy Jaruzelski gwarantował kontrolę sytuacji bez konieczności bezpośredniego zaangażowania militarnego.

Dlatego też mit o nieuchronnej interwencji stał się po latach wygodnym uzasadnieniem decyzji, które w rzeczywistości służyły utrzymaniu władzy przez aparat partyjny, a nie ochronie społeczeństwa przed większą tragedią.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: PAP Aktualizacja: 13/12/2025 12:35
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo checkPRESS.pl




Reklama
Wróć do