Reklama

Bójka przed konferencją Tuska. Propagandysta Janusz Życzkowski zapomniał, że sztab, to nie kółko różańcowe

Kolejny raz w wyniku agresji działacza propagandowej telewizji Republika, przed ważną konferencją premiera doszło do przepychanek. Pracownik stacji T. Sakiewicza usiłował siłą wtargnąć na konferencję prasową Donalda Tuska, gdy dowiedział się, że nie ma go na liście, ponieważ na wydarzenia mają wstęp dziennikarze, rzucił się na mężczyznę przy drzwiach i krzyczał "republika, republika".

Do niebezpiecznego incydentu doszło przed drzwiami wejściowymi do sali, gdzie miała się rozpocząć konferencja prasowa premiera. Jak sama nazwa wskazuje, w wydarzeniu mają prawo wziąć udział dziennikarze. Żeczkowski jednak wybrał pracę w propagandowej tubie PiS, a zatrudnieni tam ludzie nie mają wstępu na konferencje organizowane przez szefa rządu. 

Życzkowski chce wejść siłą na konferencję premiera 

Premier w związku z katastrofą wywołaną powodzią nadal przebywa we Wrocławiu. Codziennie rano organizowane jest otwarte posiedzenie sztabu kryzysowego z udziałem premiera. Tak było też w miniony wtorek 17 września. 

Zgodnie z planem wszyscy dziennikarze, którzy złożyli odpowiedni wniosek, w rządowym systemie akredytacyjnym zostali, wpuszczeni do środka. Wyjątkiem był Janusz Życzkowski, który od czasu zmiany władzy pracuje w propagandowej telewizji Republika. Co skłoniło go do prywatnej stacji? Wyjaśnimy później. 

Życzkowski o braku przyznania akredytacji dowiedział się już przy wejściu do budynku. Mimo to zdecydował się przemieścić na wyższą kondygnację, gdzie organizowana była konferencja premiera. 

Na szczęście szybko został zatrzymany przy drzwiach, gdzie puściły mu nerwy. Propagandysta zdecydował się za machania rękami i krzyk, a nawet siłowe napieranie na osoby odpowiedzialne za zapewnienie bezpieczeństwa premierowi i uczestnikom konferencji. Poniżej publikujemy nagranie całego incydentu.  

Kim jest janusz Życzkowski? 

Janusz Życzkowski, dziennikarz z Zielonej Góry, związany od lat z @radiozachod oraz @gazetalubuska, przez cały okres rządów Prawa i Sprawiedliwości nie protestował przeciwko łamaniu praworządności ani niszczeniu niezależności mediów publicznych. Przeciwnie, stał się beneficjentem zmian, które objęły m.in. przejęcie wielu tytułów przez rządzących, w tym tych wykupionych przez Orlen i zarządzanych przez Daniela Obajtka.

Życzkowski, posiadający ponad 20-letnie doświadczenie dziennikarskie, pełnił w ostatnich latach wysokie funkcje w mediach, które po przejęciach stały się narzędziami politycznego wpływu. Szczególną rolę odgrywał w Gazecie Lubuskiej, jednym z najważniejszych lokalnych dzienników w regionie, który również znalazł się pod kontrolą koncernu Orlen. Przez cały ten okres Życzkowski nie sprzeciwiał się decyzjom, które skutkowały stopniowym uzależnianiem mediów od rządu.

Jego kariera, mimo rosnących kontrowersji wokół upolitycznienia mediów, rozwijała się stabilnie, a dziennikarz mógł liczyć na hojne profity wynikające z pracy dla tytułów przejętych przez obecną władzę. W momencie, gdy jego koledzy i koleżanki z branży tracili pracę lub dobrowolnie odchodzili z redakcji, nie godząc się na podporządkowanie mediów interesom politycznym, Życzkowski nie zabierał głosu w obronie wolności prasy.

Fakt, że w obliczu zwolnień i odchodzenia licznych dziennikarzy z redakcji, którzy sprzeciwiali się naruszaniu etyki dziennikarskiej i uzależnianiu mediów od jednej partii, Życzkowski zachował milczenie, jest szczególnie krytykowany przez osoby związane z niezależnym dziennikarstwem.

Życzkowski nadal idzie tą samą drogą, teraz bardziej oficjalnie, gdyż można go zobaczyć na antenie propagandowej stacji Sakiewicza.  

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: chdckPRESS.pl
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo checkPRESS.pl




Reklama
Wróć do