Weekend 24 - 26 października upłynął pod znakiem szaleńczej jazdy kierowców BMW. Na drogach całego kraju doszło do wielu wypadków, których sprawcami byli kierujący autami tej bawarskiej marki. Czy kierowca BMW to już tzw. stan umysłu? Twarde dane od ubezpieczycieli mówią, że udział podróżujących za kółkiem BMW, którzy mieli szkodę, wynosi około 27 proc. na 1000 samochodów tego typu. To wystarcza, by społeczne odczucia w badaniu, które zostało przygotowane na zlecenie Rankomat.pl pokazują, że 73 proc. ankietowanych uważa, iż „najbardziej niebezpieczni” są właśnie kierowcy BMW.
Nic więc dziwnego, że tylnonapędowe "bawarki" rozbijały się na potęgę także podczas tego weekendu. Zaczęło się już w piątek w centrum Lublina w pobliżu Placu Litewskiego, gdzie mężczyzna jadący Krakowskim Przedmieściem podczas manewru skrętu w lewo w ul. 3 maja stracił panowanie nad autem i wpadł w poślizg.
W efekcie pojazd, który zaczął jechać bokiem, wypadł z jezdni i skosił słup sygnalizatora. Tylko szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że nikt nie zginął, bowiem w miejscu kraksy przebywało wielu pieszych, którym udało się uciec przed sunącym bezładnie BMW. Poszkodowana została tylko jedna osoba, kobieta, która została uderzona elementami rozbitego sygnalizatora. Trafiła ona pod opiekę lekarzy. Według wstępnych ustaleń policji kierowca wszedł w zakręt ze zbyt dużą prędkością.
Kilka godzin później, ale już w sobotę nad ranem doszło do kolejnego wypadku z udziałem BMW, tym razem na Mazowszu na drodze krajowej nr 62 w miejscowoci Zarębin w powiecie płońskim. Kierująca niemiecką maszyną, niezbyt doświadczona w poruszaniu się po publicznych drogach i posiadająca niewystarczające umiejętności, 22-latka, podczas manewru wyprzedzania wojskowej ciężarówki marki Jelcz, zahaczyła o pojazd wypełniony żołnierzami.
Kobieta po prostu zbyt wcześnie zjechała na prawy pas, przez co zajechała ciężarówce drogę, doprowadzając do zderzenia, w wyniku czego BMW wpadło w poślizg, zjechało do przydrożnego rowu i przewróciło się na bok. Jelczem podróżowało łącznie z kierowcą 17 wojskowych z WOT-u. Nie odnieśli oni obrażeń w przeciwieństwie do 52-letniej pasażerki z auta osobowego, która trafiła do szpitala.
Tego samego dnia, w sobotę wieczorem, w Wielkopolsce miała miejsce typowa dla weekendu wyprawa nastolatków na imprezę. Pięcioro "małolatów" wsiadło do pożyczonego zapewne od rodziców pozbawionych wyobraźni BMW X5. W Gniazdowie na terenie gminy Skalmierzyce w powiecie ostrowskim ich SUV, którym przemieszczali się z dużą prędkością, wpadł w poślizg, czemu nie przeszkodziło nawet to, że X5 ma teoretycznie napęd na wszystkie koła.

Beemka po opuszczeniu jezdni dachowało, po czym uderzyło w pokaźnych rozmiarów drzewo. Nastolatkowie w wieku od 16 do 18 lat mieli dużo szczęścia, że 7-letni ulep z silnikiem Diesla nie rozpadł się na kawałki. Warto przy tym dodać, że jeden z dzieciaków wypadł z auta, które ostatecznie zatrzymało się na dachu, czyli prawdopodobnie jechał bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, co jest już skrajną głupotą. Cała piątka z "wesołego" X5 trafiła z obrażeniami do szpitala.
W groźne wypadki z udziałem kierujących BMW obfitowała także niedziela. Zanim zdążyliśmy przestawić zegarki na czas zimowy, w okolicach Zbąszynia w Wielkopolsce na trasie z Nowej Wsi Zbąszyńskiej do Perzyny kobieta siedząca za kierownicą BMW straciła panowanie nad pojazdem i jak łatwo się domyślić wypadła z drogi i trafiła czołowo w drzewo.
Auto było na tyle poważnie zezłomowane, że w akcji wydobycia podróżujących nim osób brało udział pięć zespołów ratownictwa medycznego i trzy zastępy straży pożarnej. Wszyscy pasażerowie wraz z kierującą odnieśli na tyle poważne obrażenia, że trafili na szpitalny oddział ratunkowy.
Dosłownie kilka godzin później, gdy było już rano, w Bydgoszczy, totalnie nieodpowiedzialny 19-latek, który okazał się kompletnie pijany, miał bowiem — jak się później okazało - 2 promile alkoholu, jadąc ul. Chodkiewicza z ułańską fantazją, wracając prawdopodobnie z suto zakrapianej imprezy, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w drzewo.
Na szczęście przeżył i przy okazji nikomu nie zrobił krzywdy, ale zanim usłyszy zarzuty kierowania pod wpływem alkoholu, spędzi jakiś czas w szpitalu na leczeniu ran. Po wyjściu z lecznicy czekają go poważne konsekwencje, ponieważ prowadzenie pojazdu po pijanemu to w Polsce przestępstwo, za które grożą trzy lata więzienia, utrata prawa jazdy oraz grzywny w wysokoci 5 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie