Roman Giertych jest wujkiem Kaczyńskiego. Były badania genealogiczne

Mecenas Roman Giertych twierdzi, że jest wujkiem Jarosława Kaczyńskiego. W trakcie swojego wystąpienia na sejmowej mównicy polityk został dziś zaatakowany przez prezesa PiS. – Genolodzy wykazali, że jestem wujkiem Jarosława Kaczyńskiego – powiedział Giertych z mównicy sejmowej, gdy posłowie opozycji siłą przerwali obrady Sejmu.

W polskiej polityce wiele już widzieliśmy: dramaty, farsy, intrygi, a nawet metaforyczne mordobicia. Ale to, co wydarzyło się niedawno na sejmowej mównicy, przeszło wszelkie oczekiwania – nawet tych, którzy uważają, że Sejm RP przypomina bardziej teatr niż instytucję ustawodawczą. 

Roman Giertych, były wicepremier, obecny poseł KO i adwokat, który z zaskakującą powagą ogłosił: „Jestem wujkiem Jarosława Kaczyńskiego”, jest przekonany o swoich powiązaniach rodzinnych z Jarosławem Kaczyńskim. 

Nie, to nie był żart. A przynajmniej nie według Giertycha.

– Genolodzy wykazali, że jestem wujkiem Jarosława Kaczyńskiego. Wprawdzie jestem młodszy wiekiem, ale jesteśmy spowinowaceni i pokoleniowo jestem starszy” – oświadczył poseł z mównicy sejmowej, budząc konsternację i rozbawienie jednocześnie.

Wyznanie to padło podczas burzliwej debaty, w której Giertych wchodził na mównicę, by złożyć wniosek formalny. Zamiast jednak zwykłej formalności, doszło do konfrontacji słownej z prezesem PiS.

– Pan marszałek udzielił mi 30 sekund. Ja wchodziłem na mównicę, a Jarosław Kaczyński ruszył na mnie z jakimś takim dziwnym atakiem. Po chwili zauważyłem, że on tu stoi z boku” – relacjonował Giertych.

Według jego relacji, Kaczyński miał najpierw mówić, „żebym szedł z mównicy”, a potem zbulwersował się, gdy Giertych zwrócił się do niego „na ty”.

– Powiedziałem mu: Jarku, mów mi wuju. Bo jak badania wykazały – jestem jego wujkiem. A skoro jestem wujkiem, to logiczne, że mogę mówić mu na ty. On mi powinien mówić ‘wuju’, a nie ‘Kerty’ – stwierdził mecenas z kamienną twarzą.

Dalej było już tylko ostrzej. Giertych twierdzi, że został zaatakowany słownie przez prezesa PiS, a cała scena była – jego zdaniem – reakcją na strach Jarosława Kaczyńskiego przed potencjalną odpowiedzialnością karną w sprawie tzw. „dwóch wież” oraz okoliczności śmierci Barbary Skrzypek.

– Dlaczego on był dzisiaj taki podniecony, zaangażowany i – jak nie on – tak agresywny? Myślę, że dlatego, że obawia się odpowiedzialności karnej. Obawia się, że postępowanie w sprawie dwóch wież doprowadzi go na ławę oskarżonych – mówił Giertych.

Giertych nie omieszkał też przypomnieć, że jego kancelaria złożyła wniosek o sprawdzenie logowań telefonicznych śp. Barbary Skrzypek, sugerując, że mogła się ona spotkać z Kaczyńskim przed śmiercią.

– Jestem przekonany, że pomiędzy przesłuchaniem a jej śmiercią było spotkanie, myślę, że na Nowogrodzkiej, z Jarosławem Kaczyńskim. Jeżeli to ustalimy, będziemy znali mechanizm tej tragicznej sytuacji”.

Na pytanie o rzekome manipulowanie w sprawie zeznań Skrzypek, Giertych odpowiedział wymijająco, ale stanowczo:

– Ja nigdy jej nie widziałem, przynajmniej nie pamiętam. Może przed laty. I uważam, że przypisywanie komukolwiek odpowiedzialności za jej zgon jest bezczelnym kłamstwem i wynika ze strachu Jarosława Kaczyńskiego.

Przed południem informowaliśmy na łamach checkpress.pl, że podczas 32. posiedzenia Sejmu doszło do awantury. Starcie Sejmie miało miejsce tuż po wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS, odnosząc się do tragicznej śmierci swojej współpracowniczki Barbary Skrzypek, zasugerował, że na sali znajduje się "sadysta".

Po chwili doprecyzował, że ma na myśli Romana Giertycha, posła Koalicji Obywatelskiej. W odpowiedzi Giertych natychmiast pojawił się na mównicy sejmowej, domagając się prawa do riposty.