Wałbrzych: Fala agresji wobec imigrantów bez powodu. Prezydent wskazuje na PiS

Jeden z bardziej szokujących przypadków miał miejsce w poniedziałek, gdy obywatel Paragwaju padł ofiarą napaści fizycznej i fałszywych oskarżeń. Mężczyzna został zaatakowany przez dwóch mężczyzn, którzy zarzucili mu, że filmuje dzieci na ulicy. Policja nie znalazła żadnych dowodów na te twierdzenia. Dzień później mieszkańcy dzielnicy Szczawienko zorganizowali spontaniczny protest przeciwko obecności migrantów – choć żadna większa grupa migrantów w rzeczywistości tam nie przebywa.

– To nie reakcja na fakty, ale brutalna próba rozwiązania nieistniejącego problemu – ocenił prezydent Szełemej. Jego zdaniem, ksenofobiczne zachowania są inspirowane fałszywą narracją i dezinformacją, a nie realnym zagrożeniem.

– Tworzona jest fałszywa narracja, szerzy się dezinformacja, a na kanwie tego, żywiąc się emocjami ludzkimi, powstają tak niebezpieczne sytuacje, jakie dziś obserwujemy – podkreślił.

Wałbrzych to miasto o silnie osadzonych wschodnich korzeniach, głównie ukraińskich i białoruskich. Według prezydenta, nawet 40 proc. mieszkańców ma przodków z Drohobycza, Lwowa czy Borysławia, którzy osiedlili się tutaj po II wojnie światowej. Obecnie w mieście żyje ok. 7–8 tys. obywateli Ukrainy i Białorusi, w pełni zintegrowanych z lokalną społecznością.

– W Wałbrzychu nie było, nie ma i – jak sądzę – nie będzie problemu migrantów z odległych obszarów kulturowych – zaznaczył prezydent.

Ci nieliczni cudzoziemcy, którzy pochodzą z dalszych regionów świata, takich jak Ameryka Południowa, są zazwyczaj specjalistami technicznymi zatrudnianymi tymczasowo przez duże, międzynarodowe firmy działające w wałbrzyskiej strefie ekonomicznej.

– To są ludzie oddelegowani do montażu skomplikowanych urządzeń czy maszyn, z doświadczeniem i konkretnym zadaniem do wykonania – tłumaczył Szełemej.

Prezydent Wałbrzycha podkreślił, że zadaniem samorządów jest tworzenie atmosfery otwartości i życzliwości wobec obcokrajowców. Jego zdaniem, większość przybyszów to osoby legalnie przebywające w Polsce, przestrzegające prawa i wnoszące realny wkład w gospodarkę.

– Bez nich wiele sektorów – od służby zdrowia po komunikację miejską – nie mogłoby dziś funkcjonować – zaznaczył.