Reklama

Bunt Sonderkommanda w Auschwitz. Heroiczny zryw więźniów 7 października 1944 roku


7 października 1944 roku w niemieckim obozie Auschwitz II-Birkenau wybuchł dramatyczny bunt Sonderkommanda – specjalnej grupy więźniów, głównie Żydów, zmuszanych do pracy przy usuwaniu ciał ofiar z komór gazowych. Był to jeden z najtragiczniejszych, ale i najbardziej heroicznych aktów oporu wobec niemieckich oprawców w historii obozu.


Więźniowie Sonderkommanda zdawali sobie sprawę, że ich los jest przesądzony. We wrześniu 1944 roku Niemcy zaczęli systematycznie likwidować członków tej grupy – zgładzono około 200 osób. To właśnie wtedy rozpoczęły się przygotowania do buntu. Pomocy udzielali im także jeńcy sowieccy.

Plan zakładał wysadzenie krematoriów, podpalenie baraków, przecięcie drutów i masową ucieczkę. Dzięki pomocy więźniarek pracujących przy demontażu samolotów zdobyto materiał wybuchowy, z którego wykonano prowizoryczne granaty.

Przebieg buntu Sonderkommanda

Rano 7 października więźniowie dowiedzieli się, że SS planuje zgładzenie 300 osób z ich grupy. W obliczu grożącej śmierci postanowili walczyć. Głównymi organizatorami byli m.in. Załmen Gradowski, Jankiel Handelsman i Józef Deresiński.

Esesmani przybyli wcześniej niż się spodziewano, co przyspieszyło wybuch buntu. Więźniowie zaatakowali strażników, podpalili krematorium IV i zabili kapo Toepfera.

– Ocaleni opowiedzieli nam, co zrobili z Karlem, niemieckim kapo, tym pospolitym kryminalistą, który najprawdopodobniej doniósł o planowanym buncie. Ogłuszyli go i tak jak stał, w ubraniu wrzucili do pieca – wspominał Szlomo Venezia, członek Sonderkommanda.

Tragiczny finał zrywu

Więźniowie próbowali przedostać się w kierunku wsi Pławy. Niestety drogę zagrodził im oddział SS. W starciach i podczas ucieczki zginęło około 250 osób.

Kolejnych 200 zostało schwytanych i rozstrzelanych. Henryk Mandelbaum, jeden z ocalałych, wspominał:

– Zebrano nas przy krematorium. Przemawiał komendant. Pytał, czy zdajemy sobie sprawę z tego, co zrobiliśmy? Powiedział, że poniesiemy konsekwencje. Kazano nam położyć się twarzą do ziemi, ręce do tyłu i rozstrzeliwano co trzecieg.

Kobiety-bohaterki i ich ofiara

Po buncie Niemcy ustalili, że proch dostarczały więźniarki zatrudnione w fabryce amunicji: Róża Robota, Ala Gertner, Regina Safirsztain i Estera Wajcblum. Wszystkie zostały powieszone w styczniu 1945 roku, zaledwie trzy tygodnie przed wyzwoleniem obozu.

Po buncie liczba członków Sonderkommanda spadła z 663 do 212. Większość z nich Niemcy zamknęli w krematorium III. Do końca wojny przeżyło jedynie kilkudziesięciu.

Henryk Mandelbaum po wojnie mówił: – Kiedy trafiłem do niego, było tak, jakbym do piekła trafił. Ja to palenie, wyrywanie zębów mam codziennie przed sobą. Chodzę z tymi obrazami, jem, śpię, tańczę, śpiewam. Tego się nie da wymazać. Mam to we krwi, w całym ciele.

Bunt Sonderkommanda pozostaje symbolem desperacji, odwagi i walki o godność w obliczu pewnej śmierci.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: PAP Aktualizacja: 07/10/2025 11:12
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo checkPRESS.pl




Reklama
Wróć do