
W poniedziałek po godzinie 11 w warszawskim Sądzie Okręgowym rozpoczęło się posiedzenie dotyczące losów Wołodymyra Ż., obywatela Ukrainy podejrzanego o udział w wysadzeniu gazociągów Nord Stream. Prokuratura wnioskuje o przedłużenie tymczasowego aresztowania do 100 dni. Posiedzenie prowadzone jest w trybie niejawnym.
Mężczyzna został zatrzymany na podstawie europejskiego nakazu aresztowania wydanego przez niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe. To właśnie warszawski sąd zdecyduje także o ewentualnym wydaniu go stronie niemieckiej.
Wołodymyr Ż. jest podejrzany o sabotaż konstytucyjny, zniszczenie mienia oraz zniszczenie rurociągu Nord Stream 2. Zgodnie z niemieckim prawem za takie czyny grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności.
Przypomnijmy, że 26 września 2022 roku doszło do zniszczenia trzech z czterech nitek gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Według śledczych ładunki wybuchowe zostały podłożone przez grupę nurków, którzy działali z pokładu jachtu wypożyczonego w Rostocku na podstawie fałszywych dokumentów.
Przed budynkiem sądu pojawiło się kilkadziesiąt osób z polskimi i ukraińskimi flagami, a także transparentami wyrażającymi poparcie dla podejrzanego. Kancelaria reprezentująca Wołodymyra Ż. zebrała już ponad 2 tysiące podpisów pod listami poparcia.
Obrońca, mec. Tymoteusz Paprocki, zapowiedział, że będzie wnioskował o zastosowanie nieizolacyjnych środków zapobiegawczych.
– Ta sprawa zasługuje na to, by mój klient odpowiadał z wolnej stopy i mógł bronić swoich praw w procesie – podkreślił adwokat.
W ubiegłym tygodniu Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował o siedmiodniowym areszcie tymczasowym wobec podejrzanego. Sędzia uzasadniała tę decyzję obawą matactwa oraz możliwością ucieczki, ponieważ Wołodymyr Ż. posiadał dwa paszporty i wcześniej unikał kontaktu ze śledczymi.
Dodatkowym argumentem była grożąca mu wysoka kara. Aby rozwiać te wątpliwości, obrońca zadeklarował w poniedziałek, że złoży w sądzie ukraiński paszport swojego klienta, tak aby ograniczyć ryzyko ucieczki.
Śledztwo niemieckiej prokuratury wskazuje, że sabotażyści przymocowali do gazociągów co najmniej cztery ładunki wybuchowe na głębokości około 80 metrów na dnie Bałtyku. Po zakończeniu akcji zostali przewiezieni do Ukrainy.
Sprawa wciąż budzi ogromne emocje – zarówno ze względu na skalę zniszczeń, jak i kontekst geopolityczny związany z wojną w Ukrainie.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie