Co najmniej 13 osób zginęło w dramatycznym pożarze, który w środę objął kompleks wysokościowców w północnej części Hongkongu. Ogień błyskawicznie przenosił się po bambusowych rusztowaniach oplatających wszystkie osiem bloków, co uniemożliwiało mieszkańcom bezpieczną ewakuację.
Służby ratunkowe informują, że w budynkach wciąż znajdują się osoby odcięte od wyjść ewakuacyjnych, a walka z żywiołem trwa bez przerwy.
Według agencji AP wśród ofiar znajduje się strażak uczestniczący w akcji. Pozostałe osoby, które straciły życie, to głównie kobiety. Kolejnych 16 poszkodowanych trafiło do szpitali z ciężkimi obrażeniami.
Pożar wybuchł na osiedlu Wang Fuk Court w dzielnicy Tai Po — jednym z największych kompleksów mieszkaniowych w tej części miasta. Osiem budynków, każdy liczący ponad 30 pięter, mieści łącznie ok. 2 tys. mieszkań, które na co dzień zamieszkuje blisko 4,7 tys. osób.
Trwające od miesięcy remonty sprawiły, że wokół bloków postawiono bambusowe rusztowania, typowe dla Hongkongu. To właśnie one — jak podaje BBC — stały się kanałem błyskawicznej transmisji ognia w górę konstrukcji, powodując, że płomienie obejmowały kolejne kondygnacje z ogromną prędkością.
Służby przekazały, że część lokatorów nie mogła opuścić budynków z powodu odciętych klatek schodowych i korytarzy wypełnionych dymem.
Ewakuację utrudniają ekstremalne warunki: gęsty, toksyczny dym, wysoka temperatura i ryzyko zawalenia fragmentów rusztowań.
Rodziny mieszkańców czekają przed osiedlem na informacje o bliskich, a lokalne władze przygotowały punkty medyczne i pomoc psychologiczną.
Na ten moment nie wiadomo, co doprowadziło do wybuchu ognia. Władze Hongkongu zapowiedziały uruchomienie specjalnej komisji, która ma zbadać zarówno źródło pożaru, jak i to, czy zastosowane zabezpieczenia przeciwpożarowe były wystarczające przy trwającym remoncie tak dużej liczby budynków.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie