Według doniesień „Wall Street Journal”, administracja amerykańska przedstawiła Donaldowi Trumpowi trzy warianty nowych sankcji wobec Rosji. Najostrzejszy plan obejmował uderzenie w przemysł i elity polityczne Kremla, najłagodniejszy zakładał ograniczone restrykcje, a opcja pośrednia – obranie za cel rosyjskich gigantów naftowych. Prezydent USA zdecydował się na wariant drugi.
W efekcie sankcjami objęto m.in. Rosnieft i Łukoil oraz 34 spółki zależne. – Po prostu poczułem, że nadszedł czas. Długo czekaliśmy – stwierdził Trump, tłumacząc swoją decyzję.
Sekretarz stanu Marco Rubio podkreślił, że sankcje nie zmieniają zasadniczego celu Białego Domu. Priorytetem pozostaje doprowadzenie Rosji do rozmów pokojowych w sprawie wojny rozpoczętej przez Kreml w 2022 roku.
– Prezydent od miesięcy powtarzał, że jeśli nie osiągniemy postępów, będzie musiał coś zrobić. Ten dzień właśnie nadszedł – powiedział Rubio.
Trump przez długi czas wahał się przed wprowadzeniem restrykcji, licząc na możliwość porozumienia z Władimirem Putinem. Dopiero brak efektów na polu dyplomatycznym skłonił go do działania.
Eksperci wskazują, że Trump dysponuje jeszcze innymi środkami presji. Wśród nich wymienia się przekazanie Ukrainie pocisków Tomahawk dalekiego zasięgu, nałożenie tzw. sankcji wtórnych na firmy współpracujące z rosyjskimi koncernami naftowymi czy też objęcie restrykcjami rosyjskiej „floty cieni”, która omija obecne sankcje i transportuje ropę do krajów azjatyckich.
Kurt Volker, były wysłannik USA na Ukrainie, zauważył jednak, że sama presja gospodarcza może nie wystarczyć.
– Nakłonienie Putina do ustępstw będzie wymagało dużo więcej niż sankcji – ocenił.
Choć część obserwatorów traktuje ruch Trumpa jako gest polityczny, inni wskazują na możliwe przełomowe skutki. Indyjskie rafinerie dzień po ogłoszeniu sankcji zaczęły ograniczać import rosyjskiej ropy, a chińskie państwowe koncerny zawiesiły jej zakupy. To sygnał, że gospodarka Rosji – silnie uzależniona od eksportu surowców – może boleśnie odczuć amerykańskie restrykcje.
Analitycy zastanawiają się, czy decyzja Trumpa oznacza trwałą zmianę kursu wobec Moskwy, czy raczej jest jednorazowym sygnałem niezadowolenia. – Pozostaje pytanie, czy to przełom w strategii, czy tylko chwilowy ruch – ocenił Andrew Weiss z Carnegie Endowment for International Peace.
Jedno jest pewne – presja na Kreml rośnie, a przyszłość rozmów pokojowych zależy od tego, czy Trump zdecyduje się na kolejne kroki.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie