Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt reformy, która całkowicie zmieni dotychczasowe zasady przeprowadzania badań technicznych pojazdów. W planach są nie tylko wyższe opłaty, ale również nowe procedury, obowiązek dokumentacji fotograficznej oraz zaostrzone wymagania dla wybranych typów aut.
Proponowane zmiany budzą kontrowersje zarówno wśród kierowców, jak i właścicieli stacji diagnostycznych.
Dziś kierowcy za badanie techniczne samochodu osobowego płacą 98 zł, a za auto z instalacją LPG – 162 zł. Te ceny obowiązują niezmiennie od 2004 roku.
Stacje kontroli pojazdów od lat alarmują, że stawki nie nadążają za rosnącymi kosztami utrzymania działalności. Reforma przewiduje mechanizm corocznej waloryzacji opłat, powiązany z przeciętnym wynagrodzeniem w IV kwartale. Oznacza to, że ceny przeglądów będą rosły niezależnie od inflacji.
Właściciele stacji domagają się znacznych podwyżek. Polska Izba SKP sugeruje, że przegląd powinien kosztować co najmniej 200 zł.
Niektórzy przedstawiciele branży mówią nawet o 246 zł jako sprawiedliwej stawce. Tymczasem Ministerstwo rozważa podwyżkę o 20–30 procent, co oznacza nowe ceny na poziomie 118–130 zł – znacznie mniej niż oczekiwali diagności.
Jednym z najważniejszych punktów reformy jest obowiązek wykonywania i przesyłania pięciu zdjęć każdego pojazdu: przodu, tyłu, obu boków oraz licznika przebiegu.
Fotografie będą trafiać do Centralnej Ewidencji Pojazdów. Bez fizycznej obecności auta na stacji, nie będzie możliwe zatwierdzenie badania technicznego. Ma to na celu wyeliminowanie patologii związanych z tzw. „papierowymi przeglądami”.
Zgodnie z unijnymi rekomendacjami, wprowadzone zostaną cyfrowe dowody rejestracyjne i elektroniczne świadectwa przydatności do ruchu. Dane o przebiegu i historii badań technicznych mają być dostępne dla organów w całej Unii Europejskiej – szczególnie podczas rejestracji aut sprowadzanych zza granicy.
Reforma najmocniej dotknie właścicieli aut z silnikami Diesla. Stacje będą musiały inwestować w nowoczesne analizatory cząstek stałych, które dokładnie sprawdzą stan filtrów DPF.
Usunięcie lub uszkodzenie filtra skutkować będzie automatycznym brakiem pozytywnego wyniku badania. Koszt ponownej instalacji filtra może sięgać nawet kilku tysięcy złotych. Dodatkowo więcej zapłacą właściciele aut z napędem na cztery koła, ponieważ ich przegląd będzie wymagał szerszego zakresu kontroli.
Ministerstwo planuje też wprowadzenie wysokich kar dla kierowców, którzy spóźnią się z badaniem. Do 7 dni po terminie – opłata będzie wyższa o 100 proc. Od 8 do 21 dni – wzrośnie o 200 proc.
Po 90 dniach – kierowca zapłaci aż 300 proc. podstawowej stawki. Przy obecnych cenach oznacza to nawet 400 zł, a po podwyżkach – jeszcze więcej.
Część tych środków trafi do Transportowego Dozoru Technicznego i stacji diagnostycznych, część zostanie przeznaczona na poprawę bezpieczeństwa drogowego.
W natłoku zmian zaplanowano też jedną wygodną nowość dla kierowców. Przegląd techniczny będzie można wykonać już 30 dni przed terminem, bez wpływu na ważność badania. Dzięki temu właściciele pojazdów zyskają większą elastyczność, np. planując wakacyjny wyjazd.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie