
Barczewo – psy zagryzły 7-letnią Natalkę na śmierć. We wtorkowe popołudnie do mediów napłynęły szokujące informacje, które wstrząsnęły całą gminą Barczewo oraz regionem warmińsko-mazurskim. W jednej z małych miejscowości należących do tej gminy znaleziono ciało 7-letniej dziewczynki. Tragedia ta głęboko poruszyła lokalną społeczność, która teraz poszukuje odpowiedzi na liczne pytania związane z tym zdarzeniem.
Na terenie posesji, gdzie prowadzona była hodowla psów, znaleziono ciało 7-letniej dziewczynki. Właściciele posesji natychmiast wezwali służby ratunkowe, jednak życie dziecka nie mogło już zostać uratowane.
Dziewczynka, która zmarła, miała rany charakterystyczne dla ugryzień przez psy. Z pierwszych ustaleń wynika, że 7-letnia Natalia mogła wejść do kojca, gdzie przebywały psy hodowlane, a następnie wypuścić sześć dogów niemieckich oraz pięć buldogów francuskich. Prawdopodobnie to one zaatakowały dziecko, co doprowadziło do jej tragicznej śmierci.
Barczewo – psy zagryzły 7-letnią Natalkę na śmierć. Dziewczynka mieszkała w pobliskiej wsi i często odwiedzała dom koleżanki swojej mamy. Znała psy hodowane na tej posesji, co może tłumaczyć, dlaczego zdecydowała się wejść do kojca. Według nieoficjalnych informacji wynika, że dziewczynka prawdopodobnie znalazła kluczyk pozostawiony w furtce prowadzącej do kojca i dlatego udało jej się dostać do środka.
Jak się dowiedzieliśmy, sześć dogów niemieckich z hodowli, na której doszło do tragicznego wypadku, zostało przewiezionych do podolsztyńskich schronisk dla zwierząt. Obecnie psy te przebywają na kwarantannie, co ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa zarówno ludziom, jak i innym zwierzętom w schroniskach. Decyzja o umieszczeniu psów na kwarantannie była podyktowana koniecznością przeprowadzenia szczegółowych badań i obserwacji.
Mieszkańcy okolicznych wsi są głęboko poruszeni tym, co się stało. Znali właścicielkę hodowli psów, u której doszło do tragicznego wypadku, i nie są w stanie obwiniać jej za śmierć dziecka. "O właścicielce hodowli nie możemy powiedzieć złego słowa" – informują w rozmowie z "Faktem". Podkreślają, że zawsze dbała o swoje psy i była odpowiedzialną osobą. Lokalna społeczność zgodnie twierdzi, że był to nieszczęśliwy wypadek, który mógł zdarzyć się wszędzie.
Policja oraz prokuratura nadal prowadzą intensywne śledztwo, aby dokładnie ustalić, co się stało. Jak dotąd, nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!