
Ksiądz Włodzimierz G., który jako proboszcz parafii w Legnickim Polu na Dolnym Śląsku ukradł milion dwieście tysięcy zł z dotacji rządowych i samorządowych został w końcu prawomocnie skazany po tym, jak sprawa trafiła do apelacji. Ostatecznie biznesmen w sutannie pójdzie siedzieć nie na dwa lata, jak chciał Sąd Okręgowy w Legnicy w wyroku z lutego 2024, ale na rok i dwa miesiące.
Pomysłowy ksiądz Włodzimierz opracował sprytny plan na szybkie wzbogacenie się. Tym razem jednak nie zamierzał sięgać po portfele parafian, a po pieniądze pochodzące z Ministerstwa Kultury oraz samorządu. A ponieważ zabytkowa Bazylika w Legnickim Polu oraz kościół filialny w Gniewomierzu wymagały remontu złożył wnioski o dotacje.
Żadna ze świątyń nie doczekała się jednak żadnej ekipy remontowej, ponieważ ksiądz zdążył pieniądze przelane przez resort kultury i samorząd po prostu ukraść. Defraudacja polegała na tym, że katolicki duchowny postanowił te gigantyczną kwotę "zainwestować" w kryptowaluty, co potwierdziła zresztą prokuratura, a do tego sporą część jeszcze wypłacić do własnej kieszeni.
Tyle, że katabas nie inwestował samodzielnie, lecz zlecił to tym, którzy według niego mieli te środki dobrze zainwestować tak, by z 1,2 mln zł zrobiło się dużo więcej. Szybko okazało się, że Włodzimierz G. okazał się jeszcze bardziej naiwny niż owieczki, które strzygł każdej niedzieli, bo księżowski "makler" przepadł jak kamień w wodę. Taką przynajmniej wersję wydarzeń duchowny biznesmen przedstawił śledczym.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu chyba uwierzył w spowiedź księdza u prokuratora, bowiem nie potraktował czynu jako zwykłe przywłaszczenie czyli kradzież, ale jako tzw. przestępstwo menedżerskie "czyli karygodne zaniedbanie obowiązków w sferze finansów" - mówił sędzia Piotr Kaczmarek uzasadniając wyrok.
To tłumaczy też dlaczego zdecydował się obniżyć wyrok z zasądzonych dwóch lat do roku i dwóch miesięcy więzienia bez zawieszenia: "Z tej perspektywy orzeczona kara jest karą surową, ponieważ rzadko spotyka się orzeczenia bezwzględnego pozbawienia wolności za przestępstwo z artykułu 296" - wyjaśniał sędzia Kaczmarek.
Szczęście w nieszczęściu, że trafiło na pieniądze rządowe i samorządowe, a nie na grupę parafian, bo tego typu sprawy ciągną się latami, a okradzeni wierni mogą na zawsze pożegnać się z gotówką, którą jakiemuś księdzu przekazywali. Tego typu przykładów niestety nie brakuje.
Oprócz odsiadki biznesmen w sutannie będzie też musiał oddać Ministerstwu Kultury 1 064 000 zł, a gminie Legnickie Pole 150 000 zł, a do tego sąd orzekł wobec niego grzywnę w wysokości 15 000 zł. Na razie to parafia spłaca powoli za ks. Włodzimierza G. zagarnięte przez niego dotacje.
W sentencji wyroku sędzia Kaczmarek trafnie zauważył, że "oskarżony, przekazując zewnętrznemu podmiotowi możliwość dysponowania pieniędzmi parafii, pozbawił się jakiegokolwiek wpływu na to, co z tymi pieniędzmi się stanie". Wyrok jest prawomocny, ale zarówno obrońcy księdza Włodzimierza, jak i prokuratura nie wykluczają wniosku o kasację. Nastąpi to jednak dopiero po otrzymaniu przez strony pisemnego uzasadnienia wyroku.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie