
Mimo głośnych doniesień medialnych na temat rynku bydła w Polsce twarde dane wskazują, że nie ma powodu do paniki, ponieważ rzekomo spadające ceny skupu są w rzeczywistości niewielkie. Można więc mówić o korekcie cen, które w ostatnich tygodniach były dość wysokie niż o jakiejś panice na rynku, co chętnie podchwytują media, szczególnie te mainstreamowe. Na podstawie rzeczywistych liczb wyjaśniamy, jak jest naprawdę.
Po alarmistycznych doniesieniach producentów rolnych z punktów skupu warzyw czy owoców o swoje postanowili upomnieć się także hodowcy, którzy publikują dane z lokalnych punktów skupu o spadających cenach wołowiny. Jednak dane ogólnopolskie nie potwierdzają tego trendu.
Prawdopodobnie mamy więc do czynienia z lobbingiem różnego rodzaju stowarzyszeń hodowców, którzy z niepokojem przyjęli informację o przyjęciu przez Unie Europejską umowy z krajami Mercosur. Narracje o szkodliwości tego porozumienia chętnie podsycają w mediach politycy Prawa i Sprawiedliwości, z jego prezesem, Jarosławem Kaczyńskim, na czele, który ogłosił właśnie, że "umowa z krajami Mercosur to zniszczenie rolnictwa".
Jak jest naprawdę? Branżowe "Wieści Rolnicze" przygotowały sondaż przeprowadzony w punktach skupu, z którego wynika, że ceny bydła w niektórych z nich spadły w ciągu kilku ostatnich dni mniej więcej o złotówkę za każdy kilogram, a tendencja spadkowa ma miejsce już od kilku tygodni.
Wraz z przedstawionymi danymi z lokalnych rynków pojawiły się też wypowiedzi przedstawicieli różnych regionalnych izb rolniczych i samych producentów, którzy sugerowali, że dzieje się tak za sprawą słabnącego popytu za granicą oraz nasyceniem rynku krajowego.
Tymczasem ani Główny Urząd Statystyczny, ani Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie potwierdzają tego typu trendów. Po prześledzeniu raportów i fachowych portali branżowych takich jak chociażby cenyrolnicze.pl można stwierdzić, że w skali całej Polski nie występują żadne raptowne czy duże spadki cen.
Dla przykładu niech posłużą nam dane z czerwca i lipca tego roku, kiedy to w skupach średnia cena bydła przeznaczonego na rzeź kształtowała się na poziomie 13,77 zł za kilogram, natomiast korekta cen następująca w kolejnych tygodniach wahała się pomiędzy 0,2 - 0,3 procent.
Jakby tego było mało, kłam twierdzeniom o spadku popytu na rynkach zagranicznych, przynoszą oficjalne dane dotyczące eksportu wołowiny za pierwsze półrocze 2025 roku, który wzrósł o przeszło 4 proc. Jeszcze większy wzrost obserwujemy w przypadku wartości sprzedaży poza Polskę, który sięgnął aż 32 proc. w odniesieniu rok do roku.
Problemy lokalnych dostawców bydła mogą się więc wiązać z chwilowymi wahaniami, kiedy to podaż po prostu przekracza możliwości zakładów mięsnych, które mogą mieć tymczasowe problemy ze zbytem na dotychczasowym poziomie. Taką tendencję możemy w tej chwili faktycznie zaobserwować na Śląsku czy w Wielkopolsce, gdzie swoją siedzibę ma jeden z gigantów przetwórstwa mięsa i wędlin.
Nie ma to jednak przełożenia na trwałą tendencję, powodująca dalsze spadki cen bydła, co potwierdzają twarde dane liczbowe z całego minionego miesiąca oraz z pierwszego tygodnia października. Możemy więc w tym przypadku stwierdzić, że po prostu po kilku "tłustych" miesiącach, w trakcie których ceny biły rekordy, chociażby z powodu sezonowości, rynek osiągnął punkt stabilizacji.
W takiej sytuacji występujące lokalnie korekty cen w skupach nie są niczym dziwnym ani niepokojącym. Poza tym w przypadku eksportu wpływ na politykę cenową mają czynniki, które od lokalnych działań, podejmowanych w stosunku do producentów i hodowców nie zależą. Wystarczy wskazać np. na kursy walut czy konkurencję ze strony dostawców wieprzowiny i drobiu.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie