Reklama

Polskie drogi: więcej ofiar śmiertelnych niż w katastrofie lotniczej

Przed nami ostatni weekend wakacji. Tylko od nas zależy czy czy padnie kolejny rekord śmierci na polskich drogach. Przypomnę, że dokładnie dwa tygodnie temu, w świąteczny piątek 15 sierpnia w wypadkach zginęło aż 21 osób, a 106 zostało rannych. Gdyby rozbił się samolot pasażerski i przyniósł podobną liczbę ofiar to zapewne prezydent przy kontrasygnacie premiera wprowadziłby trzydniową żałobę narodową.

Podobnie gdyby doszło do podobnej w skali katastrofie w kopalni, gdzie zginęliby górnicy. Tymczasem zarówno politycy, policjanci, jak i opinia publiczna przechodzą nad tym faktem do porządku. Taki brak reakcji ze strony decydentów w każdym cywilizowanym kraju wywołałby prawdziwą burzę. Ale nie w Polsce.

Zastanawiające przy tym jest to, jak minister spraw wewnętrznych i administracji oraz jego służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo, w tym to na drogach, usiłują od lat przebijać głową ten sam mur, spodziewając się innych efektów niż nabijanie kolejnych guzów. Policja pokazuje swoją bezradność i z uporem maniaka organizuje kolejne okolicznościowe akcje typu "długi weekend" czy, o ironio, "bezpieczne wakacje".

Dlaczego w Polsce wciąż ginie tyle osób na drogach?

Instruktor nauki jazdy z wieloletnim doświadczeniem, autor książek o BRD, oraz znany i ceniony w środowisku autorytet, szkolący m.in. policjantów z drogówki, Sławomir Moszczyński, mówi wprost specjalnie dla checkpress.pl - Polacy nie znają przepisów ruchu drogowego. Starsi kierowcy nie nadążają za nowelizacjami przepisów, a od 1997 roku mieliśmy ok. 200 tego typu zmian.

A pracy w tej dziedzinie czyli szerokiej edukacji jest naprawdę dużo. Zdaniem Moszczyńskiego, spod ręki którego wyszły już tysiące przeszkolonych kierowców poszerzanie świadomości uczestników ruchu wiązane jest - nie tylko z przepisami, czy z tym, że doszły nowe znaki, ale także z poprawą bezpieczeństwa ruchu drogowego, zmianami infrastruktury, poprawą jakości jazdy czy kwestiami zmęczenia i odpoczynków. Dopiero to tworzy całokształt bezpiecznego ruchu - wyjaśnia instruktor.

Ekspert dodaje też z goryczą - żadna nowelizacja nie wprowadziła niestety zmian w kulturze jazdy, zachowaniu się kierowców i empatii. Pamiętajmy, że akcja tworzy reakcję, poprawne zachowanie nie powoduje złych relacji na drodze, szczególnie tych związanych z agresją drogową, tak jak chociażby w przypadku głośnej sprawy marszałka województwa dolnośląskiego i jego pirackiej i agresywnej jazdy. Doskonalenie jest bardzo potrzebne przez całe życie. Prawo jazdy nie jest dane raz na zawsze, musimy przez całe życie pielęgnować swoje umiejętności - podkreśla.

Dane, które szokują – co mówią statystyki z wakacji 2025?

Tymczasem liczby obnażają niemoc zarówno policjantów, jak i przeprowadzanych przez nich sezonowych akcji. W pierwszej połowie wakacji, w lipcu, doszło do 2130 wypadków drogowych, w których zginęło 138 osób, a 2529 zostało rannych. Przeraża też skala ujawnionych pijaków za kierownicą. Drogówka przy okazji rutynowych kontroli czy zgłoszeń od innych uczestników ruchu zatrzymała 9624 kierujących pod wpływem alkoholu.

Niestety sierpień przyniósł jeszcze gorsze dane. Co prawda złapano nieco mniej nachlanych kierowców, bo 8518, ale za to przy dużo mniejszej niż w lipcu liczbie wypadków, których było jak dotąd 2010 zginęły aż 143 osoby, a 2338 zostało rannych. Tyle jeśli chodzi o statystyki w policyjnych rubrykach, które ograniczają się do ogólników.

Z raportu Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji za ubiegły rok wiemy, że - zdaniem służb - przyczyną wypadków śmiertelnych jest "niedostosowanie prędkości do warunków ruchu". To wg policji przyczyna aż 38,6 proc. wszystkich śmiertelnych wypadków. Dalej mamy "nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu" nazywane błędnie przez większość mediów "wymuszeniem pierwszeństwa" (nie ma czegoś takiego ani w praktyce, ani w prawie o ruchu drogowym), które było przyczyną 14,3 proc. wypadków zakończonych śmiercią uczestników.

Na kolejnych miejscach znalazło się "nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu" (7,6 proc. wypadków) oraz nieprawidłowe wyprzedzanie, które okazało sie śmiertelnym manewrem dla 7,3 proc. biorących udział w zdarzeniach. Jeśli chodzi o pijanych kierowców to spowodowali oni 10,7 proc. wypadków ze skutkiem śmiertelnym, co w liczbach bezwzględnych daje łącznie 157 amatorów jazdy na podwójnym gazie, którzy zabili ludzi.

Oczywiście spektakularne wypadki z udziałem nachlanych kierujących są najbardziej medialne i poruszają lwią część opinii publicznej, tak jak np. w przypadku tragedii na Trasie Łazienkowskiej spowodowanej przez Łukasza Żaka. Media głównego nurtu śledzą tę sprawę i co kilka dni publikują kolejne newsy z toczącego się postępowania. 

Co robią służby? Dlaczego "akcje policyjne" nie działają?

Niestety cała reszta umyka uwadze mainstreamu lub żyje w mediach jeden dzień. Nikt nie wsłuchuje się w głosy ekspertów, którzy od lat grzmią na temat niedostatecznej edukacji kierujących - tych, którzy są na etapie nauki jazdy, jak i tych o wieloletnim stażu.

Instruktor i wykładowca, Sławomir Moszczyński, znany też w branży jako "Słaby instruktor" nie ma wątpliwości - periodyczne akcje policji na pewno są w jakimś stopniu pomocne, ale absolutnie nie jest to lekarstwo na uzdrowienie sytuacji na polskich drogach. Niestety funkcjonariusze policji sami cierpią na deficyt wiedzy i w swoich dochodzeniach powypadkowych nie wyciągają odpowiednich wniosków - podkreśla.

Autorytet w dziedzinie BRD podpowiada też "drogówce" proste recepty na trafienie do głów kierowców - działania mundurowych nie powinny polegać na tym, że rzecznik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji w mediach przypomni np. o obowiązku zapinania pasów, ale też wyjaśni, skąd tak wielka liczba zgonów spowodowana tym, że Polacy podróżujący na tylnych siedzeniach nie mają zwyczaju zapinania psów.

Jego zdaniem edukacyjna rola policji powinna polegać na wykorzystaniu mediów głównego nurtu o dużych zasięgach. - Trzeba konsekwentnie tłumaczyć dlaczego tak się dzieje, trzeba wyjaśniać, tak jak we wspomnianym przypadku lekceważenia pasów bezpieczeństwa, że ciało pasażera podczas zderzenia waży półtorej tony i po prostu miażdży podróżujących z przodu. Zastanówmy się ile takim prostym przekazem można ocalić istnień ludzkich - pyta retorycznie Moszczyński.

 

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: checkpress.pl Aktualizacja: 02/09/2025 11:37
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo checkPRESS.pl




Reklama
Wróć do