
Garaż PiS i plakaty wyborcze Romanowskiego. Wydarzenia z października zeszłego roku nabrały nieoczekiwanego zwrotu dzięki interwencji posłanki PiS, Beaty Strzałki. Polityczka z Biłgoraja, ubiegająca się wówczas o reelekcję, zgłosiła policji przypadki niszczenia i kradzieży jej materiałów wyborczych. Jak się okazało, to właśnie jej zawiadomienie rzuciło światło na pewne przedsięwzięcie, o którym prawdopodobnie służby nigdy by się nie dowiedziały.
Beata Strzałka startowała z 13. miejsca w okręgu chełmskim, tym samym, z którego kandydował były wiceminister sprawiedliwości, Marcin Romanowski. Konkurencja w tym okręgu była zacięta, a kampania wyborcza pełna napięć i nieoczekiwanych zwrotów akcji.
Materiały te miały kluczowe znaczenie dla kampanii wyborczej, a ich zniknięcie wywołało duże zaniepokojenie wśród członków PiS. W odpowiedzi na zgłoszenie, Prokuratura Rejonowa w Biłgoraju natychmiast rozpoczęła dochodzenie, mające na celu wyjaśnienie okoliczności i odnalezienie skradzionych przedmiotów.
Dwa dni przed wyborami parlamentarnymi, zespół śledczy postanowił przeprowadzić przeszukanie posesji, która według zgromadzonych dowodów, mogła być miejscem, przechowywania skradzionych materiałów. Przeszukanie odbyło się w obecności przedstawicieli prokuratury, oraz funkcjonariuszy policji.
Garaż PiS i plakaty wyborcze Romanowskiego. W dniu 13 października br., funkcjonariusze policji przeprowadzili przeszukanie na nieruchomości położonej w malowniczej miejscowości Aleksandrów, usytuowanej kilkanaście kilometrów od Biłgoraja w województwie lubelskim. Akcja została zainicjowana na wniosek prokuratury, która podejrzewała związek lokalizacji z nielegalnymi działaniami.
W garażu jednej z nieruchomości znaleziono urządzenie drukujące banery wyborcze jednego z kandydatów na posłów. Informacje na ten temat przekazał Onetowi prokurator Rafał Kawalec, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Co więcej, na terenie przeszukiwanej posesji odnaleziono banery należące do pani Beaty Strzałki, co może wzbudzić dodatkowe kontrowersje i pytania dotyczące związku między znalezionym urządzeniem a politycznymi interesami.
Romanowski, startujący z siódmego miejsca na liście, zdobył ponad 17 tysięcy głosów, co pozwoliło mu na wejście do Sejmu. Jednak, fakt drukowania banerów w dzień wyborów budzi poważne pytania. Rzecznik prokuratury, któremu zadano pytanie w tej sprawie, nie był w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego takie działania miały miejsce w dniu głosowania.
To jednak nie koniec niewyjaśnionych wątków. Według ustaleń proceder ten miał być nadzorowany przez kilka osób, w tym przez Iwonę L., urzędniczkę z Ministerstwa Sprawiedliwości.
Co ciekawe, obecnie Iwona L. pełni funkcję prezesa Fundacji Akademii Wymiaru Sprawiedliwości. Ta sytuacja rzuca cień na rzetelność instytucji państwowych oraz wzbudza wątpliwości co do obiektywizmu w procesie wyborczym.
Na miejscu drukowania banerów obecny był również Marcin P., asystent Sądu Okręgowego w Krakowie. Tłumaczenia osób zaangażowanych w ten proceder, że byli to ich urlopy i że w wolnym czasie wspierali kandydaturę, są nie do przyjęcia.
Nowe władze prokuratury otrzymały informacje o zaniechaniach w dochodzeniu tej sprawy i podjęły natychmiastowe działania, aby przywrócić wiarygodność procesu śledczego. W efekcie doszło do ponownego przeszukania, które ujawniło nowe, zaskakujące fakty.
17 maja br. ponownie przeszukano miejsce, które rzekomo służyło do drukowania banerów wyborczych. Tym razem, na miejscu znaleziono nie jedną, a dwie drukarki. To odkrycie wskazuje na to, że działalność drukowania banerów była bardziej rozległa, niż początkowo sądzono. Co więcej, wyjaśniono, że urządzenia drukowały banery kolejnych kandydatów, którzy startowali w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu wyjaśnił, że ta kolejna faza śledztwa jest ważnym krokiem naprzód w rozwiązaniu tej sprawy. Odkrycie dodatkowych drukarek i ich działalność w kontekście kolejnych wyborów potwierdza, że proceder ten mógł mieć znacznie szerszy zasięg, niż pierwotnie sądzono.
Według relacji Onetu, w garażu miało dochodzić do drukowania materiałów wyborczych dla dwóch kandydatów PiS do Parlamentu Europejskiego - Jana Kanthaka i Daniela Obajtka. Szczególnie bulwersujące jest to, że urządzenia drukujące obsługiwał obywatel Ukrainy, który otrzymał takie zlecenie.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!