
Władza Viktora Orbána, premiera Węgier od ponad dwóch dekad, zdaje się po raz pierwszy poważnie chwiać. Choć przez lata skutecznie utrzymywał kontrolę nad sceną polityczną, przekształcając kraj w tzw. „nieliberalną demokrację”, dziś musi mierzyć się z wyzwaniem, które nie pochodzi z lewicowych kręgów opozycji, lecz z własnej, centroprawicowej flanki.
Orbán zyskał międzynarodowy rozgłos jako lider stawiający na konserwatywne wartości, ograniczenie instytucji demokratycznych i silną retorykę antyliberalną. Inspiracją dla niego był model „chrześcijańskiej wolności”, który zachwycił m.in. Donalda Trumpa czy gruzińskiego premiera Iraklego Kobachidzego.
Prawdziwym wyzwaniem dla Orbána nie są jednak ani Bruksela, ani opozycja liberalna, lecz Péter Magyar, były współpracownik rządu, który przekształcił się w charyzmatycznego krytyka nadużyć władzy.
Założona przez niego partia TISZA notuje obecnie rekordowe poparcie – od 9 do 18 punktów procentowych przewagi nad rządzącym Fideszem, według najnowszych sondaży. Wybory parlamentarne odbędą się w kwietniu 2026 r., ale już teraz TISZA zrównała się liczebnie z obozem Orbána, każdy z nich może liczyć na ok. 2 mln wyborców.
„Orbán wciąż ma twardy elektorat, ale to nie wystarczy do zwycięstwa” – zauważa Zoltán Kiszelly, analityk związany z Fideszem.
Péter Magyar przyciąga uwagę nie tyle obietnicami, co stylem kampanii, przypominającym ruch obywatelski. Niemal codziennie odwiedza nowe miejscowości, dokumentując zaniedbane szpitale, zły stan infrastruktury kolejowej czy dramatycznie niskie zarobki w sektorze publicznym.
„Magyar przemawia językiem codziennych problemów. Jego przekaz trafia nawet do wiejskich wyborców, dotąd wiernych Fideszowi” – komentuje BBC.
Władza reaguje nerwowo. Rządowe media próbują przedstawiać Magyara jako liberała lub przedstawiciela lewicy, ale bezskutecznie. Lider TISZA unika etykiet, co pozwala mu utrzymać kontakt z konserwatywnym elektoratem, kluczowym dla przejęcia władzy.
Na finiszu kampanii zarówno Fidesz, jak i TISZA mogą liczyć na własne bazy. Ale o losie Węgier zadecydują wyborcy niezdecydowani – ci, którzy jeszcze nie wybrali strony.
„Około miliona obywateli wciąż nie wie, na kogo oddać głos. To oni mogą rozstrzygnąć wynik wyborów” – podkreśla analiza BBC.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie