
Polska to kraj, który według premiera Donalda Tuska jest 20. gospodarką świata, co więcej wyprzedziliśmy w rankingu nawet Szwajcarię jeśli chodzi o nominale PKB. Skoro jest tak dobrze, jak głosi rząd i jego szef, to dlaczego w Polsce praktycznie co miesiąc rośnie wiek nowozarejestrowanych samochodów? Obecnie średnia to 16 lat i miesiąc, która stopniowo się powiększa. To tendencja, jaką możemy zaobserwować kolejny miesiąc z rzędu.
O tym dlaczego chwalenie się rządu sukcesem polskiej gospodarki to ściema pisaliśmy wczoraj. Dziś zajmiemy się natomiast samochodami, ponieważ to one są w naszym kraju jednym z ważniejszych wyznaczników zamożności. Warto więc prześledzić jak wygląda obecnie rynek samochodów, na którym porusza się statystyczny Kowalski.
Analiza danych przedstawianych przez Instytut Samar oraz zawartych w Centralnej Ewidencji Pojazdów jasno pokazuje niepokojący trend - flota pojazdów zamiast ulegać co roku odmłodzeniu w skutek coraz większego popytu na auta nowe i prawie nowe regularnie się starzeje.
Wpływ na to mają przede wszystkim rosnące ceny nowych pojazdów w salonach oraz na rynku wtórnym. Zjawisko to rozpoczęło się w czasach pandemii COVID i jak dotąd nie udało się go powstrzymać. Warto przy tym zaznaczyć, że nie jest to zjawisko ogólnoeuropejskie.
Średnia unijna, liczona w oparciu o dane wszystkich 27 państw Wspólnoty Europejskiej to 12 lat, przy czym w krajach rozwiniętych tzw. starej piętnastki, jak np. Niemcy czy Austria auta poruszające się po drogach mają między 8 a 10 lat. Flota pojazdów w wieku 16 lat, a wiec podobnie jak w Polsce występuje jeszcze m.in. w Estonii i Grecji.
Co czwarty samochód w Polsce ma od 16 do 20 lat, a więc wyprodukowano je w latach 2005 - 2009. Ale i tak nie są one najstarszymi zarejestrowanymi autami na naszych drogach, bowiem tych, które mają więcej niż 20 czyli pochodzących z przełomu XX i XXI wieku wciąż jest ok. 15 procent.
Teoretycznie więc 4 samochody na 10 mijając nas codziennie na drogach to pojazdy, które powinny już dawno zostać poddane recyklingowi chociażby ze względu to, że nie przystają do współczesnych norm bezpieczeństwa. Dla przykładu same tylko poduszki powietrzne mają gwarancję skutecznego działania określoną na 10 lat.
Co zatem z nowymi autami wyprodukowanymi w ciągu ostatnich pięciu lat? Otóż przede wszystkim stanowią one jedynie od 15 do 18 proc. całej floty, a i tak sprzedaż fabrycznie nowych pojazdów napędzają od lat zakupy firmowe i leasing. Auta kupowane przez przesiębiorstwa według KPMG to nawet ok. 70 procent rynku, tak przynajmniej było w całym ubiegłym roku oraz w pierwszym kwartale 2025 r.
Oznacza to, że dopiero co trzeci samochód jest kupowany przez prywatnego klienta indywidualnego. Można więc śmiało stwierdzić, że gdyby firmy regularnie nie odmładzały swoich flot pojazdów, to polski rynek opierałby się głównie na przestarzałych i wysłużonych autach.
W I kwartale 2025 z salonów wyjechało łącznie 142 000 nowych aut osobowych, z czego do rąk prywatnych trafiło dokładnie 49700 egzemplarzy, a cała reszta czyli 92400 została zarejestrowana przez firmy. Zyskuje na tym oczywiście rynek wtórny, na który trafiają auta poleasingowe w wieku 4 czy 5 lat, w dobrej kondycji, regularnie serwisowane i zazwyczaj zadbane.
Utrata ich wartości przekłada się na ceny, na czym korzystają głównie osoby, które chętnie kupiłyby nowe samochody od dealera, ale nie do końca pozwala im na to domowy budżet. A co z pozostałymi osobami, które chciałyby kupić auto, ale w budżecie mieszczącym się na poziomie kilkunastu tysięcy złotych?
Najczęściej, nie mając innego wyjścia, w ogromnej większości ratują się zakupem samochodów pochodzących z importu, sprowadzanych do Polski głównie z Niemiec przez handlarzy. Tylko w ubiegłym roku trafiło w ten sposób na nasz rynek 820 tys. aut używanych, spośród których zdecydowana większość miała przynajmniej 10 lat i więcej.
Jak widać skala tego zjawiska jest gigantyczna i rośnie, ponieważ w porównaniu z rokiem 2023 tego typu import wzrósł aż o 19,5 proc. Dlatego włóżmy między bajki wszelkie PR-owe zagrywki kolejnych rządów jak to żyje sie Polakom coraz lepiej. Po prostu główną barierą w zakupie w miarę nowego samochodu pozostaje cena.
Niestety niesie to za sobą również bardzo istotne zagrożenia, bowiem import do Polski stanowią niezmiennie przede wszystkim samochody powypadkowe. Według danych opublikowanych w tym tygodniu przez Car Vertical, a więc firmę której zasadniczą rolą jest weryfikacja stanu pojazdów przed ich ewentualnym zakupem historię powypadkową ma 86,6 proc. aut pochodzących z Niemiec i 88,3 proc. z Belgii oraz 90 proc. kupowanych na polski rynek przez handlarzy w Szwajcarii.
Ale i tak nic nie przebije importu z USA, który staje się coraz popularniejszy dzięki wyjątkowo taniemu dolarowi, mimo dość wysokich ceł. Samochody ze Stanów Zjednoczonych, w wielu przypadkach europejskich marek, to aż w 95 proc. pojazdy, które brały udział w wypadkach i uległy znacznemu uszkodzeniu.
Nic więc dziwnego, że zmotoryzowany Polak, dla którego zasadniczą sprawą przy wyborze pojazdu jest jego cena coraz częściej korzysta z rosnącej oferty pojazdów "made in China". Wybór wydaje się dość oczywisty: po co wydawać na europejskie auto klasy kompaktowej 90 czy sto tysięcy i więcej, skoro w cenie poniżej 100 tysięcy złotych można kupić po pierwsze większe, a po drugie dużo lepiej wyposażone auto np.klasy SUV z Państwa Środka.
Mimo silnego antychińskiego lobby motoryzacyjnego, które obecne jest niemal na każdym kroku w mediach głównego nurtu, rynek aut chińskich w Polsce dynamicznie rośnie i wykrawa dla siebie coraz większą część tortu. Świadczą o tym najnowsze dane, pochodzące z lipca 2025 roku.
W pierwszym miesiącu wakacji zarejestrowano w Polsce 4139 chińskich samochodów, co oznacza tylko wobec czerwca ogromny, bo ponad 36 proc. wzrost. Jeśli z kolei porównamy te dane z analogicznym okresem roku 2024 to okazuje się, że wzrost sprzedaży stanowi już gigantyczne... 379 proc. W tej chwili łączny udział chińskich marek w rynku nowych aut osiągnął już 8,2 proc.
Dopóki więc Polska nie stanie się realnie 20. gospodarką świata polskie społeczeństwo skazane będzie na resztki z pańskiego stołu pod postacią salonowych aut, produkowanych w Unii Europejskiej i sięgała po coraz szerszą ofertę samochodów chińskich. Cała, dużo mniej zamożna część Polaków, bedzie zaś walczyła z wykluczeniem komunikacyjnym wydając swoje ciężko zarobione, aczkolwiek nieduże pieniądze na leciwe, najczęściej powypadkowe auta, sprowadzane przez handlarzy z Zachodu.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie