
Trwa dyskusja na temat propozycji budżetu na rok 2026. Prof. Grzegorz Kołodko, ekonomista, naukowiec i kilkukrotny minister finansów oraz wicepremier nie pozostawia na propozycji rządu suchej nitki. Mówi m.in. o potrzebie ograniczania wydatków zamiast doraźnego łatania dziur nowymi podatkami. My mamy konkretną propozycję dla ministra finansów, Andrzeja Domańskiego - skończmy wyrzucać w błoto setki milionów złotych z tytułu Funduszu Kościelnego.
Fundusz Kościelny od lat już budzi emocje jako archaiczna, pochodząca jeszcze z czasów PRL forma rekompensaty za przejęte przez państwo ziemie i nieruchomości oraz kościelne mienie poniemieckie, powstała w latach 50 XX wieku.
Przypomnijmy, że Kościół Katolicki (kolaborujący jawnie z III Rzeszą Hitlera) był przed II wojną światową największym posiadaczem ziemskim w II RP. Nie inaczej jest też w Rzeczpospolitej nr 3, bo instytucja ta nie dość, że odzyskała co swoje, to w dodatku otrzymała od państwa za symboliczną złotówkę setki hektarów ziem.
Nic więc dziwnego, że rośnie presja społeczna na ostateczną likwidację tej formy wspomagania przez obywateli z własnych kieszeni, niezależnie od tego czy są wierzący czy nie lub czy są innego niż katolickie wyznania tysięcy księży w postaci np.płacenia za tę zamożną i żyjącą w komfortowych warunkach grupę społeczną składek na ZUS i wypłaty emerytur. A na to głównie wydawane są pieniądze z Funduszu Kościelnego.
W roku 2023 Platforma Obywatelska słusznie rozpoznając nastroje społeczne z końcówki ośmioletnich rządów Prawa i Sprawiedliwości wpisała likwidację tego funduszu jako jeden ze stu konkretów na pierwsze sto dni sprawowania rządu w swoim programie wyborczym. Niestety jak to często bywa propozycja ta, już po wygranych przez Koalicję 15 X wyborach, została szybko zamieciona pod dywan.
Oznacza to, że pieniądze podatników nadal płyną do kieszeni kleru, który na ubóstwo w Polsce narzekać nie może osiągając miliardowe zyski ze swej działalności biznesowej, jak i zwykłego bujania naiwnych czyli ściągania co łaska kolejnych danin od katolickich owieczek za usługi typu śluby, pogrzeby czy chrzciny, o tradycyjnej tacy nie wspominając. Ich pazerność nie zna granic.
Rząd Donalda Tuska przejmując stery władzy w Polsce praktycznie w roku 2024 (rada ministrów została zaprzysiężona 13 grudnia 2023) konstruując budżet na rok 2025 zaplanował rekordowe 275,7 mln zł na realizacje "zobowiązań" świeckiego ponoć państwa na rzecz biznesmenów w czarnych sukienkach.
Jednocześnie — dla niepoznaki — powołano Międzyresortowy Zespół ds. Funduszu Kościelnego, na czele którego zainstalowano wicepremiera i ministra obrony, Władysława Kosiniaka-Kamysza, który w teorii miał doprowadzić do porozumienia z polskimi urzędnikami w koloratkach, podległymi Watykanowi, w sprawie zaprzestania finansowania ich korporacji z kieszeni obywateli, płacących uczciwie podatki.
Ta nominacja i sam zespół był jasnym sygnałem dla episkopatu, że gabinet Donalda Tuska nie zamierza uczynić de facto nic, co zaszkodziłoby interesom kościoła w Polsce. Wicepremier, wierny syn chłopskiej partii, wyspecjalizowanej w obsadzaniu tłustych państwowych i samorządowych posad od ministerstw po spółki skarbu państwa i jednocześnie gorliwy katolik, choć klasycznie zakłamany w swej ostentacyjnej wierze (rozwodnik, ma druga żonę — w KK to grzech) jest jak na razie tego gwarantem.
Do tego stopnia, że powołany w lutym zespół dał sobie sześć miesięcy na wypracowanie porozumienia z tłuściochami w fioletowych beretach co do zmiany form finansowania np. poprzez wprowadzenie podatku kościelnego na wzór niemiecki, gdzie od pensji zdeklarowanego w dokumentach dla fiskusa katolika pobierany jest podatek, który następnie przekazywany jest stronie kościelnej.
Tymczasem mamy koniec sierpnia roku 2025, a więc minęło już półtora roku zamiast deklarowanych sześciu miesięcy i... nic się nie zmieniło. Nie dość więc, że rząd nie wywiązał się z kolejnego ze "Stu konkretów", to w dodatku wszystko jest po staremu, co niewątpliwie cieszy kościelne władze, które nadal zwalniane są z płacenia składek ZUS na swoich funkcjonariuszy w sutannach.
Pokazuje to jasno propozycja budżetu państwa na rok 2026, przygotowanego przez resort ministra Domańskiego. Otóż w tym najważniejszym z ważnych dokumencie czytamy, że w przyszłym roku rząd planuje wyrzucić w błoto kolejne setki milionów polskich podatników, w tym przecież w lwiej części pozostających bezwyznaniowcami, ateistami, agnostykami itp.
Konkretnie chodzi o 272 560 000 zł na Fundusz Kościelny. Tyle ma zasilić i tak już przepełnione gotówką kościelne skarbce. Grubo ponad ćwierć miliarda złotych posłuży w 95 proc. na opłacenie składek ZUS dla wielotysięcznej bandy mężczyzn biegających w damskich ciuchach.
Co ciekawe, o ile "zwykły" ksiądz, niepracujący w szkole jako katecheta itp. musi sam pokrywać tylko 20 proc. składek, bo 80 proc. pokrywa państwo, to już grupa dewotów rozsianych po zakonach i misjach, których życie polega na klepaniu zdrowasiek za zakonnym murem i byciu całkowitymi darmozjadami ma zapewnione finansowanie składek w ZUS w 100 proc.
To jawna patologia, gdy państwo uprzywilejowuje tylko jedną grupę zawodową, na którą w praktyce zrzucają się wszyscy pozostali ciężko — w odróżnieniu od księży — pracujący i odprowadzający podatek dochodowy. Sytuacja jest tym bardziej bulwersująca, że ZUS nie od dziś jest w trudnej sytuacji finansowej, ponieważ z roku na rok coraz mniej płacących składki finansuje świadczenia coraz większej grupy emerytów. To normalne w starzejącym się społeczeństwie, a takim jest Polska.
A co się dzieje z pozostałymi 5 proc. z ponad 272,5 mln zł? Są one przekazywane na działalność charytatywną oraz remonty i ratowanie zabytkowych kościołów. Oznacza to, że np. na rewitalizację średniowiecznych zabytków, będących w rękach kościoła przeznaczane jest z kwoty 13,6 mln zł nieco ponad 12 mln zł, ponieważ reszta, czyli jakieś 500 do 700 tysięcy pochłania kościelna "działalność charytatywna".
Rząd Platformy Obywatelskiej powinien kierować się przede wszystkim ochroną i dobrem obywateli, którzy utrzymują państwo swoimi podatkami. Trudno o patriotyzm, który przecież polega na tym, że podatnik utrzymuje państwo, a to w zamian oferuje mu, chociażby usługi publiczne, zapewniające godne, codzienne życie, gdy obywatel RP ma jednocześnie przeświadczenie, iż jego ciężko zarobione pieniądze są lekką ręką spuszczane w klozecie.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie