
W Los Angeles wybuchł ogromny pożar w prestiżowej dzielnicy Pacific Palisades, nazywanej "dzielnicą celebrytów". Żywioł pochłania obszar równy pięciu boiskom futbolowym na minutę, a do tej pory spłonęło już blisko 1200 hektarów. Miasto ogłosiło stan wyjątkowy, a tysiące mieszkańców otrzymało nakaz ewakuacji.
Ogień, który początkowo objął niewielką powierzchnię, szybko rozprzestrzenił się na setki hektarów. Według Kalifornijskiego Departamentu Leśnictwa i Ochrony Przeciwpożarowej (CAL FIRE), w ciągu zaledwie kilku godzin pożar zwiększył swój zasięg do ponad 510 hektarów.
Obecnie zagrożonych jest około 13 000 budynków, a strażacy walczą o opanowanie płomieni, które są podsycane przez silne wiatry o prędkości dochodzącej do 120 km/h.
W obliczu kryzysu prezydent Joe Biden wydał specjalne oświadczenie, w którym zapewnił, że jego administracja podejmuje wszelkie możliwe działania, aby wspierać ewakuację oraz walkę z pożarem. „To sytuacja ekstremalna, która wymaga natychmiastowej mobilizacji” – podkreślił prezydent.
Z powodu szybko rozprzestrzeniającego się ognia zamknięto słynną Pacific Coast Highway, biegnącą wzdłuż wybrzeża. W panice wielu kierowców porzucało swoje samochody, aby uciekać pieszo przed płomieniami.
Pożar Pacific Palisades jest podsycany przez ekstremalne warunki pogodowe. Krajowa Służba Pogodowa wydała ostrzeżenie o „szczególnie niebezpiecznej sytuacji”, które obowiązuje w całej południowej Kalifornii.
Niska wilgotność i wiatry o prędkości dochodzącej do 160 km/h w niektórych miejscach sprawiają, że walka z ogniem jest wyjątkowo trudna.
Szefowa straży pożarnej w Los Angeles, Kristin Crowley, podkreśliła, że kluczowym celem jest bezpieczna ewakuacja mieszkańców.
„Jeśli uda nam się uratować ludzi, może to zadecydować o czyimś życiu lub śmierci” – powiedziała Margaret Stewart, rzeczniczka straży pożarnej.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie