Reklama

Ustawa medialna ma ogromne luki. Marta Cienkowska popełniła kardynalne błędy przy naprawie mediów publicznych


O tym, że można wyjechać z Ciechanowa, ale Ciechanów już z człowieka tak łatwo nie wyjdzie, świadczy ostatnia działalność ministerki od kultury, Marty Cienkowskiej. Nikomu szerzej nieznana działaczka partyjna z Polski 2050 zasłynęła na dniach nie tylko tym, że powołała własnego fryzjera, niejakiego Przemysław Lubińskiego na stanowisko doradcy w MKKiDN, ale także projektem tzw. ustawy medialnej. Jej "dzieło" właśnie ujrzało światło dzienne i od razu obnażyło jej całkowity brak kompetencji jako członka ekipy Donalda Tuska.


Projekt ustawy medialnej – wielkie słowa, małe kompetencje

Z przedstawionych na czwartkowej konferencji prasowej informacji na temat proponowanej ustawy, która ma rzekomo odpolitycznić i sprofesjonalizować Telewizję Polską, Polskie Radio oraz Polską Agencję Prasową wyłania się amatorski, spisany na kolanie bubel, którego wstydziłby się każdy szanujący się animator kultury oraz — co najważniejsze — minister kultury z prawdziwego zdarzenia.

Po pierwsze z opublikowanych założeń wynika, że kandydaci do władz mediów publicznych oraz do Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji będą musieli spełniać wymogi „apolityczności” oraz „eksperckości”. I tu wyłania się grzech pierworodny tego wątpliwej jakości dokumentu. Przede wszystkim dlatego, ponieważ sama KRRiT jest ciałem do bólu politycznym, bowiem jej władze powoływane są przez polityków w Sejmie, Senacie oraz w Kancelarii Prezydenta.

„Apolityczność” po polsku – czyli kto naprawdę wybierze władze mediów

Dlatego, wbrew temu co zakłada, projekt już z zasady wyklucza zarówno ową eksperckość, jak i — co oczywiste — apolityczność. Trudno przecież uznać, że w parlamentarnej republice kolesi, znanej głównie z przywiązania do własnych koryt, zdobytych w wyniku politycznych wpływów, wybierani przez nich członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nie będą wywodzili się ze środowisk partyjnych.

Według propozycji Cienkowskiej po zlikwidowaniu Rady Mediów Narodowych, która posłużyła PiS szybkiemu przejęciu mediów publicznych, KRRiT ma mieć docelowo 9 członków powoływanych na 6 lat, z wymianą co 2 lata jednej trzeciej składu. 

Formalne wymogi kontra rzeczywistość partyjna

Po drugie „apolityczność” w projekcie została określona jako "brak przynależności do partii politycznej przez 5 lat wstecz", "brak pełnienia funkcji w partii" oraz "brak kandydowania w wyborach powszechnych przez minimum 10 lat". Czy min. Cienkowska jest aż tak naiwna w swoim myśleniu, że nie ogarnia podstawowych rzeczy?

Przecież nawet jeśli kandydaci muszą spełnić formalny wymóg „braku przynależności” przez określony czas, to nie oznacza, że nie byli wcześniej aktywni politycznie lub nie mają silnych powiązań np. z kręgami partyjnymi lub rządzącymi. A takich biernych, miernych, ale wiernych partyjnej linii "menedżerów" jest na pęczki. Najlepszym tego przykładem jest obecny szef TVP wzięty na prezesa spółki prosto z Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie.

Apolityczność i eksperckość czyli fikcja do kwadratu

Mówiąc wprost — tak, żeby nawet ministerka z Ciechanowa to pojęła — nie ma w tego typu rozdaniu miejsca na żadną "apolityczność", co jest głównym założeniem tego pseudoprojektu ustawy. Nawet wpisany do niego mechanizm publicznego wysłuchania rekomendacji NGO nie gwarantuje faktycznej niezależności, ponieważ jak już wyjaśniłem powyżej, wiele kandydatur może być inspirowanych politycznie mimo spełnienia formalnych wymogów.

Oznacza to więc ni mniej, ni więcej, że za każdym razem kandydat na prezesa radia czy telewizji będzie wyłaniany przez pospolitych partyjniaków, ponieważ nawet jeśli kandydat na prezesa spełni wymogi, to jego nominacja będzie na końcu uzależniona od tego, czy jest akceptowalny dla większości w KRRiT, a ta siłą rzeczy będzie i tak zdominowana przez ugrupowania polityczne, tworzące większość w Sejmie i Senacie czy u prezydenta, gdzie w tej chwili są zagorzali PiSowcy.

Konkursy, NGO i inne fasady niezależności

Czy Cienkowska naprawdę ma tak ograniczony tok rozumowania, że nie rozumie, iż wymóg "ustawowych" 5 lat bez przynależności do partii nie zapobiega sytuacji, w której dana osoba wcześniej była silnie związana z jakąś partią lub nadal ma z tego typu ugrupowaniem nieformalne powiązania? Owszem, taki prezes medium publicznego może formalnie być „niezależny”, ale w praktyce nadal działać w zgodzie z linią rządu lub partii.

 W projekcie nie ma też mowy o jakichkolwiek mechanizmach kontroli i gwarancji niezależności w praktyce. Cóż bowiem z tego, że ustawa przewiduje konkursy i rekomendacje organizacji pozarządowych, skoro nic nie wiadomo o tym, jak silne będą te rekomendacje i jakie sankcje zarazem przewidziano w przypadku złamania zasad apolityczności oraz czy będzie realna kontrola niezależności prac redakcyjnych i w jaki sposób ma być realizowana.

Jak naprawdę odpolitycznić media publiczne? Podpowiadamy Cienkowskiej

A jest to postawa odpartyjnienia mediów publicznych, które dziś działają na podstawie tego, co podyktuje prezes radia czy telewizji lub jakie polityczne polecenie otrzyma od jakiegoś ministra czy szefa rządu, co jest obecnie niemal powszechną praktyką. Warto pamiętać, że nawet najlepsze przepisy nie działają w próżni, co oznacza, że wymagana jest przede wszystkim kultura niezależności, a także silne organy nadzoru oraz transparentność i ochrona przed represjami politycznymi.

Dlatego też projekt ustawy Cienkowskiej wymagałby przede wszystkim doprecyzowania np. w postaci szczegółowego regulaminu konkursu, który zdefiniuje kryteria punktowe kompetencji, doświadczenie i koncepcję programową. Taki regulamin musi też przewidywać niezależną weryfikację oceny. Może to być organ ekspercki lub po prostu sąd administracyjny.

Brak procedur i transparentności komisji konkursowej

Trzeba też oczywiście wprowadzić procedury odwoławcze w przypadku decyzji KRRiT odrzucającej kandydata lub jeśli jego wybór będzie budził kontrowersje. Z kolei sama komisja konkursowa powinna składać się z ekspertów medialnych i przedstawicieli NGO, a więc osób — przynajmniej w teorii — niezależnych od organów politycznych. Każdy punkt powinien być uzasadniony pisemnie i publikowany w protokole konkursu. 

Jan Ordyński z Towarzystwa Dziennikarskiego oraz przewodniczący Rady Programowej Polskiego Radia, powiedział dla checkpress.pl — za najważniejsze propozycje Ministerstwa Kultury uznaję: przywrócenie pierwotnego kształtu oraz sposobu powoływania i kompetencji KRRiT. Przy okazji podkreślił też, że nie mniej istotny jest — wymóg apolityczności władz mediów publicznych, powoływanie tych osób w drodze konkursów i gwarancje dla nienaruszalności ich kadencji.

Karol Nawrocki głównym hamulcowym ustawy medialnej

Wieloletni dziennikarz "Rzeczpospolitej" oraz mediów publicznych opowiada się również za stałym finansowaniem TVP, PR i PAP z budżetu państwa. Jednocześnie kompletnie nie wierzy, by tego typu ustawa i w takim brzmieniu weszła w życie ze względu na zantagonizowane relacje pomiędzy rządem Donalda Tuska i sejmowej większości z Karolem Nawrockim.

Nie sądzę, by z obecnym prezydentem Rzeczpospolitej udało się znaleźć kompromis w powołaniu do życia tej ustawy. Przede wszystkim z całą pewnością nie jest on zainteresowany w przerwaniu kadencji obecnej KRRiT, w której znaczącą przewagę mają osoby życzliwe Nawrockiemu i pisowskiej opozycji parlamentarnej — podsumowuje redaktor Ordyński.

 

 

 

 

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: checkpress.pl
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo checkPRESS.pl




Reklama
Wróć do