
Ponad 50 tysięcy protestów wyborczych trafiło do Sądu Najwyższego – poinformowała w Radiu Zet Małgorzata Manowska, I Prezes SN. Termin na ich składanie minął 16 czerwca. Teraz przed SN trudne zadanie: w ciągu zaledwie 30 dni musi rozpoznać wszystkie sprawy i zdecydować, czy wybory prezydenckie były ważne.
Ostateczna decyzja ma zapaść do 2 lipca.
Rzecznik rządu Adam Szłapka podkreślił, że dopóki nie zostaną udowodnione konkretne nieprawidłowości, nie ma podstaw do podważania wyników. Zaznaczył też, że Sąd Najwyższy ma konstytucyjny obowiązek rzetelnego rozpatrzenia każdego zgłoszenia – niezależnie od tego, czy protest przygotowano samodzielnie, czy według udostępnionego wzoru, jak tzw. „giertychówki”.
– Mnie interesuje zapis konstytucji, który mówi, że każdy obywatel ma prawo do złożenia protestu. Sąd Najwyższy ma obowiązek rzetelnego rozpatrzenia każdego z nich – zaznaczył Szłapka.
Według rzeczniczki Prokuratora Generalnego, w 7 z 10 skontrolowanych komisji doszło do błędów, które miały wpływ na wynik głosowania. W Kamiennej Górze, Krakowie, Katowicach, Grudziądzu i innych miastach doszło m.in. do zamiany głosów między kandydatami.
W jednej z komisji głosy oddane na Rafała Trzaskowskiego znajdowały się w pakiecie przypisanym Karolowi Nawrockiemu, co skutkowało fałszywym wynikiem na korzyść tego drugiego.
Takie przypadki potwierdzają, że błędy się zdarzały – i że nie są jedynie teorią, lecz faktem wymagającym wyjaśnienia.
Sąd Najwyższy zdecydował o oględzinach kart wyborczych w 13 komisjach, w tym m.in. w Krakowie, Mińsku Mazowieckim, Bielsku-Białej czy Kamiennej Górze. Dodatkowo kilka sądów rejonowych zostało poproszonych o przeprowadzenie czynności weryfikacyjnych.
Prokurator Generalny Adam Bodnar wysłał przedstawiciela Prokuratury Krajowej, który zapoznał się z dokumentacją. Potwierdzono, że nieprawidłowości wystąpiły w co najmniej 7 obwodach – i nie były to pomyłki statystyczne, lecz realne zamiany głosów między kandydatami.
I Prezes SN zapewnia, że termin 2 lipca zostanie dotrzymany, chyba że dojdzie do sytuacji ekstremalnych – jak np. zamach czy uwięzienie sędziów. Jednocześnie Manowska przyznała, że nie da się tego zagwarantować „z całą pewnością”.
Wypowiedź prezes Manowskiej o „giertychówkach” – nazwie, jaką nadała protestom opartym o wzór udostępniony przez Romana Giertycha – spotkała się z reakcją rzecznika rządu:
– Nie interesuje mnie opinia Manowskiej. Mnie interesuje konstytucja i prawo obywatela do protestu – powiedział Szłapka.
Jest to kolejne potwierdzenie, że władza wykonawcza i sądownicza patrzą na proces kontroli wyborów z różnych perspektyw – choć formalnie cel jest wspólny: utrzymanie zaufania obywateli do procesu wyborczego.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie