Reklama

Tak armia blokuje wybory. Pita Limjaroenrat ma spory problem

18/07/2023 08:51

W Tajlandii trwa intensywna debata na temat wyboru nowego szefa rządu, którą dominuje konflikt między armią a liderami ruchów społecznych dążących do zmiany. Opozycyjne ugrupowania, które odniosły miażdżące zwycięstwo w majowych wyborach, nawołują parlamentarzystów do poszanowania woli wyborców i przekazania władzy partii zwycięskiej.

Armia blokuje wybory, a Pita Limjaroenrat pomimo wygranej, nadal nie może rządzić. Partia Postępowa (MFP), liberalna formacja, zdobyła największe poparcie w wyborach, obiecując reformy konstytucyjne i demokratyzację życia politycznego. Jej lider, 42-letni Pita Limjaroenrat, zadeklarował, że ograniczy wpływ dotychczasowych elit, w tym wpływowego wojska. Jednak krytycy, głównie konserwatyści, sprzeciwiają się jego kandydaturze. Przedstawiciele armii, zasiadający w parlamencie, uniemożliwili wybór Pity na stanowisko premiera, a kolejne głosowanie zostało zaplanowane na środę.

Tajlandia: armia blokuje wybory

Wojsko odgrywa kluczową rolę jako jeden z głównych ośrodków władzy w Tajlandii. Od 1932 roku, kiedy wprowadzono ustrój demokratyczny, generałowie przeprowadzili 12 zamachów stanu. Ostatni z nich miał miejsce w 2014 roku, kiedy to wojsko objęło władzę.

Po pięciu latach wojskowej rządów, przeprowadzono częściowo wolne wybory, a premierem został przywódca puczu, generał Prayuth Chan-ocha. Konstytucja opracowana przez wojsko gwarantuje, że 250-osobowa wyższa izba parlamentu, czyli senat, nie jest podległa powszechnym wyborom, a jej członkowie są mianowani przez armię.

Obecnie senat utrudnia sformowanie rządu przez koalicję, która odniosła sukces w wyborach. Mimo że dwie największe partie mają większość 312 mandatów w 500-osobowej izbie niższej parlamentu, wojsko nadal skutecznie uniemożliwia obsadzenie stanowiska premiera. W poprzednim tygodniu Pita Limjaroenrat otrzymał za mało głosów, aby objąć urząd. Jego kandydatura spotkała się z poparciem zaledwie 13 senatorów.

Pita ponownie wybrany, ale bezradny

Pita, który jest wykształcony w Nowej Zelandii i Stanach Zjednoczonych, został ponownie nominowany przez swoją koalicję i zapowiedział, że podejmie kolejną próbę objęcia stanowiska. Jednak obserwatorzy polityki tajlandzkiej wskazują, że jego kandydatura może spotkać się z trudnościami w zaakceptowaniu przez wojsko.

Drugie miejsce w wyborach zajęła partia Pheu Thai (Dla Tajów), która zadeklarowała, że w przypadku niepowodzenia Pity, wysunie swojego własnego kandydata na premiera. Kandydatem ma być 60-letni Srettha Thavisin, osoba bliska obalonemu premierowi Thaksinowi Shinawatrze, który przebywa na emigracji. Partia Pheu Thai wygrała wszystkie poprzednie wybory od 2001 roku, ale za każdym razem była odsuwana od władzy przez konserwatystów związanych z wojskiem.

Partia Postępowa jest postrzegana jako reprezentująca poglądy uczestników masowych protestów z 2020 i 2021 roku, które skierowane były przeciwko rządzącym elitom. Chociaż protesty zostały ostatecznie stłumione, to partia MFP zgromadziła w swoich szeregach aktywistów, którzy współorganizowali demonstracje. Partia proponuje zmiany w konstytucji mające osłabić wpływy armii. Postuluje również zniesienie obowiązku służby wojskowej oraz legalizację małżeństw osób tej samej płci. Jednak najważniejszą deklaracją kandydata na premiera jest obietnica zmiany prawa o obrazie majestatu, które obecnie zakazuje krytyki tajskiego monarchy pod groźbą 15 lat więzienia.

Przeciwnicy Pity starają się przedstawić go jako radykała. We środę sąd konstytucyjny podejmie decyzję, czy rozpatrzy dwie skargi dotyczące naruszenia prawa wyborczego przez MFP i jej lidera. Pierwsza skarga zarzuca Picie posiadanie udziałów w nieaktywnej od kilkunastu lat firmie medialnej, co mogłoby go zdyskwalifikować jako kandydata. Druga skarga oskarża partię o próbę obalenia systemu demokratycznego z królem jako głową państwa poprzez deklarację zmiany prawa chroniącego monarchię, która tradycyjnie cieszy się ogromnym szacunkiem w Tajlandii.

Obserwatorzy tajlandzkiej polityki obawiają się, że możliwe są kolejne masowe protesty, podobne do tych sprzed trzech lat, które przerodziły się w uliczne starcia między demonstrantami a siłami porządk

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo checkPRESS.pl




Reklama
Wróć do