
W świetle obowiązującego prawa Straż Marszałkowska miała nie tylko prawo, ale i obowiązek obezwładnienia posła, który publicznie, na terenie Sejmu, dopuścił się najpierw zniszczenia świec chanukowych, a teraz wystawy LGBT+. Zachowanie funkcjonariuszy Straży w tych przypadkach było bierne, nieadekwatne do sytuacji i – w mojej ocenie – sprzeczne z przepisami regulującymi ich obowiązki służbowe.
Prawo do użycia środków przymusu bezpośredniego, w tym m.in. siły fizycznej czy chwytów obezwładniających przyznaje im ustawa z dnia 24 maja 2013 r. o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej.
Mówi ona, że użycie siły jest dozwolone, gdy dochodzi do bezpośredniego ataku na mienie, porządek publiczny lub osoby, sprawca ignoruje polecenia funkcjonariuszy, a interwencja ma na celu przerwanie czynu zabronionego i ochronę dobra prawnego. W przypadku Grzegorza Brauna zaszły właśnie tego typu przesłanki
Przypomnę, że grudniu 2023 roku poseł wszedł z gaśnicą proszkową i zgasił zapalone świece chanukowe, będące częścią wystawy zorganizowanej przez Kancelarię Sejmu. Czyn ten był zamierzony, publiczny i wymierzony w symbol religijny.
Z kolei teraz europoseł zniszczył wystawę: plansze i materiały przygotowane przez organizacje społeczne, dotyczące historii i sytuacji osób LGBT+, zrywając je publicznie w gmachu Sejmu.
W obu przypadkach Straż Marszałkowska była obecna, a funkcjonariusze – mimo że stali kilka metrów od sprawcy – nie podjęli żadnych działań fizycznych, by zatrzymać lub obezwładnić posła.
Warto pamiętać, że immunitet nie chroni przed interwencją porządkową. Art. 105 Konstytucji RP mówi, że poseł nie może być zatrzymany bez zgody Sejmu, chyba że zostanie ujęty na gorącym uczynku przestępstwa i jego zatrzymanie jest konieczne dla zabezpieczenia postępowania.
To oznacza, że jeśli przestępstwo dzieje się w danym momencie i zatrzymanie lub obezwładnienie służy ochronie mienia, ludzi lub porządku, Straż może działać bez uprzedniej zgody Sejmu.
Z perspektywy obowiązującego prawa oraz kodeksu etyki służb ochrony państwowej, zachowanie Straży w obu przypadkach należy uznać za zaniechanie obowiązków służbowych.
Co powinni byli zrobić? Przede wszystkim natychmiast podejść do posła i wydać polecenie zaprzestania czynu, a w przypadku jego niestosowania się – obezwładnić go przy użyciu technik fizycznych. Później powinni oni zabezpieczyć mienie (np. gaśnicę) jako narzędzie czynu oraz użyć kamer monitoringu, sporządzić dokumentację i powiadomić prokuraturę.
Co zrobili? Niestety obserwowali zdarzenie biernie, a tym samym nie interweniowali ani fizycznie, ani proceduralnie. Nie zabezpieczyli też dowodów od razu, a w późniejszych oświadczeniach tłumaczyli się niejednoznacznością sytuacji i statusem posła.
Takie uzasadnienia są nieprzekonujące z punktu widzenia prawa. Straż Marszałkowska nie tylko mogła, ale – zgodnie z ustawą – musiała działać w obliczu czynu zabronionego dokonywanego na ich oczach.
Tak. W obu przypadkach spełnione były przesłanki do użycia przymusu, ponieważ doszło do jawnego niszczenie mienia (art. 288 kodeksu karnego), a jego działanie motywowane nienawiścią (art. 256 i 257 kodeksu karnego). Poza tym działał w przestrzeni publicznej i w instytucji państwowej.
Straż Marszałkowska miała prawne i moralne podstawy, by obezwładnić posła, który dopuścił się aktu zniszczenia mienia i publicznego znieważenia grup społecznych. Zaniechanie tej interwencji nie tylko naruszyło przepisy, ale także osłabiło zaufanie obywateli do państwa prawa.
To nie prawo zawiodło. Zawiodła odwaga i gotowość do działania w imieniu tego prawa. Jeśli nawet w budynku Sejmu – sercu polskiej demokracji – nie potrafimy chronić podstawowych zasad porządku i szacunku, to znaczy, że musimy nie tylko szkolić funkcjonariuszy, ale też postawić im wyraźne granice: bezpieczeństwo nie może być bierne.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie