
Były szef francuskiego rządu Edouard Philippe, niegdyś bliski współpracownik Emmanuela Macrona, zasugerował konieczność rozpisania wcześniejszych wyborów prezydenckich. Jego zdaniem powinny się one odbyć zaraz po tym, jak parlament przyjmie budżet państwa na przyszły rok.
– To do prezydenta należy znalezienie rozwiązania obecnego kryzysu – podkreślił Philippe, dodając, że przedterminowe głosowanie pozwoliłoby przerwać polityczny impas.
Apel byłego premiera wpisuje się w narastający chaos na francuskiej scenie politycznej. Kryzys wywołała dymisja premiera Sebastiena Lecornu, który mimo rezygnacji wciąż prowadzi rozmowy „ostatniej szansy” z ugrupowaniami parlamentarnymi.
Spotyka się zarówno z przedstawicielami partii rządzącej, jak i liderami obu izb parlamentu, starając się znaleźć kompromis wokół przyszłorocznego budżetu.
Philippe kierował rządem w latach 2017–2020, na początku pierwszej kadencji Macrona. Obecnie stoi na czele centrowej partii Horizons, wspierającej Pałac Elizejski, choć jego ostatnie wypowiedzi świadczą o coraz większym dystansie wobec prezydenta. Już jesienią ubiegłego roku polityk zapowiedział, że chciałby ubiegać się o urząd głowy państwa w wyborach zaplanowanych na 2027 r.
W ostatnich sondażach uzyskał około 19 proc. poparcia, co czyni go jednym z poważnych kandydatów w przyszłym wyścigu.
Coraz więcej dawnych współpracowników Macrona publicznie podważa jego decyzje. W poniedziałek wieczorem były premier Gabriel Attal, obecny szef prezydenckiej partii Odrodzenie (Renaissance), stwierdził, że podobnie jak wielu Francuzów nie rozumie już posunięć głowy państwa.
Niepokój potęgują wyniki badań opinii. Zadowolenie z działań Macrona deklaruje obecnie zaledwie 17 proc. obywateli, podczas gdy jeszcze w maju wskaźnik ten wynosił 25 proc.
Polityczny kryzys we Francji odbywa się na tle rosnącego poparcia dla skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN). Według wrześniowego sondażu ponad 30 proc. Francuzów oddałoby swój głos w pierwszej turze wyborów na Marine Le Pen lub Jordana Bardellę.
W obliczu tego trendu wcześniejsze wybory prezydenckie mogłyby całkowicie zmienić układ sił na francuskiej scenie politycznej.
Przyczyną obecnego impasu jest również decyzja Macrona z 2024 roku o rozpisaniu przedterminowych wyborów parlamentarnych. Wyłoniły one silnie podzielony parlament, który nie jest w stanie stworzyć stabilnej większości. Opozycja zarzuca prezydentowi, że zamiast rozwiązać problemy, jeszcze bardziej zablokował proces legislacyjny.
Choć ostateczna decyzja należy do Macrona, głosy byłych premierów – zarówno Philippe’a, jak i Attala – pokazują, że cierpliwość nawet najbliższych współpracowników prezydenta się wyczerpuje. W sytuacji, gdy rośnie poparcie dla skrajnej prawicy, a notowania prezydenta spadają, scenariusz przyspieszonych wyborów staje się coraz bardziej realny.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie