
Zmiany w procesie edukacji to nie tylko ograniczenie od przyszłego roku lekcji religii do jednej tygodniowo i rezygnacja z zajęć w ramach jednej klasy na rzecz grupy, która chce uczyć się tego przedmiotu. To odpowiedź resortu na realia dzisiejszej szkoły, ponieważ w niektórych placówce zainteresowanie nauczaniem przedmiotu, który de facto nauką nie jest znacząco zmalało. W dużych miastach na religię chodzi zaledwie ok. 30 proc. uczniów. Ale jak się okazuje to wcale nie koniec zmian.
Od 2026 roku polskie szkoły podstawowe czeka poważna zmiana w programie nauczania – przedmiot "przyroda" ma zastąpić dotychczasowe lekcje biologii, geografii, chemii oraz fizyki.
Zamiast oddzielnych przedmiotów, uczniowie będą uczyli się w ramach zintegrowanej edukacji przyrodniczej, co ma na celu lepsze zrozumienie wzajemnych zależności między różnymi dziedzinami nauk przyrodniczych.
Wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer, która zapowiedziała tę reformę, wskazuje na przykład kwaśnych deszczów jako zjawiska łączącego elementy chemii, biologii i geografii. Przyroda ma być nauczana w sposób praktyczny, z większym naciskiem na doświadczenia i obserwacje, a mniej na podręczniki i zeszyty.
Eksperci, tacy jak dr Karol Dudek-Różycki z Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych, podkreślają, że taki model powinien obowiązywać przynajmniej do klasy szóstej.
Zmiana ma również na celu rozwiązanie problemów kadrowych, jakie dotykają obecnie szkoły, gdzie brakuje nauczycieli przedmiotów ścisłych. Jednak reforma budzi pewne obawy co do odpowiedniego wyposażenia szkół w narzędzia niezbędne do nauczania w sposób eksperymentalny. Wiele placówek zrezygnowało z prowadzenia pracowni chemicznych, co może utrudnić wprowadzenie nowego systemu nauczania.
Więcej szczegółów dotyczących nowego programu MEN ma przedstawić wkrótce.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie