Reklama

Ujawniamy, ile naprawdę kosztowała strona Lichockiej. 86 tys. zł za darmowy silnik


Po głośnym reportażu „Czarno na Białym” TVN24 o wydatkach posłów na prowadzenie biur parlamentarnych postanowiliśmy dokładniej przyjrzeć się jednemu z przykładów. Chodzi o stronę internetową posłanki PiS Joanny Lichockiej, która w oficjalnych sprawozdaniach finansowych pochłonęła ponad 86 tys. złotych.


Analiza dokumentów sejmowych i danych technicznych witryny pokazuje, że faktyczne koszty jej stworzenia i utrzymania są kilkanaście razy niższe. 

Ile pieniędzy wydała posłanka Lichocka na stronę internetową?

Według sejmowych sprawozdań w VIII kadencji (2015–2019) posłanka nie poniosła żadnych wydatków na stronę internetową. Sytuacja zmieniła się w kolejnej kadencji. W latach 2019–2023 biuro Lichockiej przeznaczyło na ten cel 41,7 tys. zł.

W obecnej, dziesiątej kadencji, w okresie 2023–2024, kwota wzrosła do 45 tys. zł. Łącznie daje to 86,8 tys. zł w dwóch ostatnich kadencjach. Dla porównania – według szacunków specjalistów – stworzenie i utrzymanie podobnej witryny nie powinno kosztować więcej niż kilka tysięcy złotych.

Kadr ze strony internetowej posłanki Joanny Lichockiej z PiS

Platynowa strona www Lichockiej. Na co wydano 80 tys. złotych?

Pod adresem lichocka.pl użytkownik trafia na prostą witrynę z kilkoma statycznymi podstronami. Można tam znaleźć krótką historię Prawa i Sprawiedliwości, informacje o władzach partii, zakładkę z plikami do pobrania oraz sekcję „Aktualności”.

Strona główna wyposażona została w animowaną karuzelę, w której przewijają się komunikaty o wewnętrznych wydarzeniach partyjnych, takich jak kongres PiS czy wybór Jarosława Kaczyńskiego na prezesa ugrupowania. Co istotne, wszystkie elementy tej karuzeli prowadzą do oficjalnej witryny partii, a zdjęcia użyte na stronie pochodzą z materiałów prasowych PiS.

Sekcja „Aktualności” w zasadzie nie funkcjonuje. Ostatni wpis pochodzi z lutego 2022 roku i odnosi się do cytatu z Jarosława Rymkiewicza.

Wcześniejsze publikacje datowane są na 2015 i 2014 rok. Co więcej, domena lichocka.pl została zakupiona dopiero w 2021 roku, a zatem starsze wpisy nie mogły powstać w ramach tej witryny.

Szybka weryfikacja pokazała, że oba teksty to przedruki artykułów z portalu „Niezależna”, gdzie posłanka publikowała swoje felietony. Oznacza to, że na stronie nie powstał żaden oryginalny materiał, który mógłby uzasadniać wysokie koszty jej utrzymania.

Analiza techniczna a realne koszty

Śledztwo w infrastrukturze strony wskazuje, że domena i hosting wykupione zostały w firmie nazwa.pl. Roczny koszt domeny to 240 zł, a pakiet hostingowy o parametrach znacznie przewyższających potrzeby takiej strony to 720 zł.

W cztery lata daje to razem 3840 zł. Sam silnik strony oparty jest na darmowym WordPressie. Witryna wykorzystuje gotowy motyw „Politicia”, dostępny w serwisie ThemeForest za równowartość około 243 zł.

Jedynym realnym kosztem, który można uznać za istotny, jest praca osoby konfigurującej stronę. Nawet tutaj jednak nie można mówić o kwotach wykraczających poza kilka tysięcy złotych. Szacując z górką, profesjonalna instalacja i dostosowanie gotowego motywu do potrzeb posłanki mogło pochłonąć około 2500 zł.

Do tego należy doliczyć podstawowe koszty domeny, hostingu i zakupu szablonu. W sumie daje to niecałe 6,6 tys. zł. Tymczasem w sprawozdaniach Lichockiej widnieje 86,8 tys. zł. Różnica, wynosząca ponad 80 tys. zł, jest trudna do racjonalnego wyjaśnienia.

Dlaczego to ważne?

Tak ogromna rozbieżność między realnymi kosztami a wydatkami wykazanymi w sejmowych dokumentach potwierdza rażący brak transparentność finansów poselskich biur, szczególnie posłów PiS. 

Strona za blisko 90 tys. zł nie jest aktualizowana, nie zawiera autorskich treści i nie pełni żadnej funkcji informacyjnej dla wyborców. W praktyce mamy do czynienia z wydmuszką, utrzymywaną w całości z publicznych pieniędzy.

Przypadek Joanny Lichockiej nie jest odosobniony. W tej samej kadencji rekordzistką okazała się posłanka Małgorzata Kołodziejczak z Koalicji Obywatelskiej, która wydała 47 tys. zł na stronę, która… nie istnieje. Choć tłumaczyła, że mogła błędnie zaksięgować koszty mediów społecznościowych, odmówiła pokazania faktur.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: checkPRESS Aktualizacja: 25/09/2025 18:42
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo checkPRESS.pl




Reklama
Wróć do