
Podczas patrolu w Puszczy Białowieskiej na granicy z Białorusią, doszło do niebezpiecznego incydentu. Strażniczka graniczna, działając z ukrycia, oddała strzał bez ostrzeżenia w kierunku aktywistów Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego, którzy poszukiwali osoby zaginionej. Prokuratura potwierdziła, że strzał padł, jednak umorzyła śledztwo. – To potwierdza, że aktywiści są traktowani jak podludzie – komentuje jeden z internautów na platformie X.
Ratownicy z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego prowadzili poszukiwania zaginionej osoby, co wcześniej zgłosili miejscowej policji. Podczas tych działań, w głębi lasu, zostali niespodziewanie zaatakowani. Strażniczka graniczna strzeliła do nich bez uprzedniego ostrzeżenia, co mogło narazić ich na poważne niebezpieczeństwo.
Tuż po tym, gdy informacje o tym skrajnie niebezpiecznym incydencie ujawnił portal Oko.Press rzeczniczka formacji, do której należała funkcjonariuszka oddająca strzały, robiła co mogła, aby sprawa nie ujrzała światła dziennego. Tuszowanie podobnych incydentów w Straży Granicznej było standardem w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy.
W odpowiedzi na pytania dziennikarzy portalu stwierdziła, że „nie oddano strzału w stronę aktywistów” oraz że nie użyto broni służbowej. Jednak nagranie z kamery nasobnej ratowników dostarczyło niezbity dowód, który jednoznacznie wskazywał na fakt oddania strzału – przypomina na swojej stronie internetowej Piotr Czaban, dziennikarz stale niosący pomoc uchodźcom nielegalnie poddawanym pushbackom na granicy Polski z Białorusią.
Straż Graniczna utrzymywała, że funkcjonariuszka nie użyła broni służbowej, sugerując, że mogła to być broń hukowa. Ten szczegół był przedmiotem spekulacji i kontrowersji, gdyż użycie broni hukowej w takich okolicznościach również budzi poważne zastrzeżenia co do profesjonalizmu i odpowiedzialności funkcjonariuszy.
Prawda jednak okazała się zgoła inna, ponieważ zabezpieczony materiał dowodowy w postaci nagrań z kamer wideo przypiętych do mundurów funkcjonariuszy towarzyszących strażnice podejrzewanej o oddanie strzałów z broni w kierunku aktywistów, zaprzeczył tezom stawianym przez rzeczniczkę prasową.
Stało się jasne, że kobieta użyła jej celując w aktywistów ratujących życie imigarnów na granicy.
Mimo potwierdzenia faktu oddania strzału prokuratura zdecydowała się umorzyć śledztwo. Decyzja ta spotkała się z krytyką i oburzeniem, zarówno ze strony pokrzywdzonych, jak i szerokiej opinii publicznej. W programie Piotra Czabana, nadawanym na kanale dziennikarza w serwisie YouTube, pokrzywdzony Mariusz Kurnyta szczegółowo opisał zdarzenie, podkreślając zagrożenie, jakie niosło za sobą działanie strażniczki.
[youtube:v=IHmL35wKUIA]
Gdyby nie nagranie z kamery nasobnej ratowników, cała sprawa mogła zakończyć się jedynie na sprzecznych relacjach świadków. Materiał filmowy stał się kluczowym dowodem, który obalił początkowe twierdzenia Straży Granicznej i umożliwił potwierdzenie incydentu.
Mimo to prok. Laskowska wydała decyzję o umorzeniu sprawy. Jaki był powód i uzasadnienie tej decyzji?
Nie było znamion czynu zabronionego
Taką informację podała Polska Agencja Prasowa, cytując wypowiedź rzecznika prasowego prokuratury prowadzącej to postępowanie.
Śledczy przeanalizowali działania strażniczki i doszli do wniosku, że nie miały one na celu umyślnego przekroczenia uprawnień ani działania na szkodę interesu prywatnego. Według prokuratury funkcjonariuszka nie naruszyła żadnych przepisów dotyczących działania Straży Granicznej.
W wyniku śledztwa ustalono, że użyta przez strażniczkę broń została sklasyfikowana jako broń alarmowa i sygnałowa, nie zaś służbowa. Śledczy podkreślili, że nie ma zakazu posiadania i używania takiego wyposażenia przez funkcjonariuszy Straży Granicznej podczas służby. Co więcej, do posiadania broni hukowej nie jest wymagane pozwolenie, co oznacza, że jej użycie było legalne w świetle obowiązujących przepisów – nadal twierdzi prokuratura.
Piotr Czaban na prowadzonych przez siebie kanałach w mediach społecznościowych poinformował o złożeniu zażalenia na decyzję prokuratury. Oznacza to, że sprawa nie jest ostatecznie zakończona, a o losach dalszego postępowania zdecyduje sąd, który może nakazać prowadzenie śledztwa w sprawie strażniczki.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie