
Od Ameryki północnej przez Azję aż do Europy przetacza się fala giełdowego tsunami.Główne indeksy światowych giełd zanotowały poważne spadki, tracą akcje globalnych przedsiębiorstw, przecena dotknęła również Bitcoina, który potaniał w pewnym momencie o ponad 5 proc. Według analityków z giełd na całym świecie wyparowało od czwartku kilkanaście bilionów dolarów, kiedy to nieobliczalny prezydent USA, Donald Trump, ogłosił horrendalne cła na większość liczących się w globalnym handlu państw pod hasłem "dość obrażania Ameryki".
Inwestorzy giełdowi załamują ręce, ponieważ do "czarnego czwartku" dołączył równie ponury piątek i poniedziałek. Trwa bessa na światowych rynkach, nie omijając też warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Niepokój i oczekiwanie na korektę indeksów można zauważyć m.in. pośród funduszy emerytalnych, które chętnie lokują środki na giełdach.
Choć na razie nie można jeszcze mówić o krachu na światowych parkietach, w tym przede wszystkim na Wall Street w Nowym Jorku, to osoby pomnażające swoje oszczędności czy dochody inwestując na giełdach powinny raczej podchodzić do notowań ze spokojem niż paniką.
Zgodnie ze stara handlową zasadą kupujemy, gdy jest tanio i sprzedajemy, kiedy jest drogo. Sprzedaż walorów po obecnych kursach wydaje sie więc po prostu nieracjonalna. Wiedzą o tym doskonale ci, dla których spadki są okazją do kupienia więcej za mniej po to, by gdy nastąpi odbicie sprzedać akcje z zyskiem.
Sam Mandarynkowy Cesarz, który swoimi decyzjami wywołał falę protestów w ponad 100 miastach Stanów Zjednoczonych, w których wzięło udział parę milionów Amerykanów pod hasłem "Ręce precz", robi na razie dobrą minę do złej gry utrzymując, że "lekarstwo bywa gorzkie, ale potem potem poprawia stan zdrowia".
W ślad za dołującymi indeksami giełdowymi poszły także ceny ropy naftowej, które w Stanach Zjednoczonych spadły poniżej 60 dolarów za baryłkę. To o tyle dobra wiadomość, że oprócz korzyści dla konsumentów, tankujących swe samochody, obserwujemy też szok w Rosji, która z zysków za ropę finansuje wojnę z Ukrainą.
Ceny rosyjskiej ropy spadły tak nisko, że do jej sprzedaży Federacja Rosyjska powinna teraz wręcz dopłacać. Warto przypomnieć, że po pierwszym szoku wywołanym uderzeniem Putina w Ukrainę ceny ropy kształtowały się na poziomie nawet 120 dolarów za baryłkę podczas, gdy teraz jest to poniżej 60 USD.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie