Reklama

Nazwał prok. Ewę Wrzosek mordercą i nie odpowie z to. Prokuratura: "To satyra"

Hejter sympatyzujący z polską prawicą nazwał w sieci niezależną prokurator Ewę Wrzosek "mordercą". Pomimo zawiadomienie prokuratura domówiła ścigania autora tych słow, a prokurator uznał, że nie ma interesu społecznego w ściganiu go za takie słowa.

Prokurator Ewa Wrzosek — znana z walki o niezależność prokuratury i ofiara inwigilacji Pegasusem — po raz kolejny stała się bohaterką kontrowersyjnej decyzji wymiaru sprawiedliwości. Tym razem nie jako śledcza, ale jako osoba pomówiona w przestrzeni publicznej o jedno z najcięższych przestępstw — morderstwo.

Wpis, który pojawił się w mediach społecznościowych, zawierał pytanie: „Może morderca Ewa Wrzosek”

Jak się okazuje, prokuratura nie dopatrzyła się w tej wypowiedzi znamion przestępstwa, odmawiając wszczęcia postępowania. Uzasadnienie decyzji wprawia w osłupienie.

Brak interesu społecznego. Bo to tylko... satyra

Jak informuje Ewa Wrzosek w swoim publicznym komentarzu, autor oszczerczego wpisu może spać spokojnie — prokurator uznał, że nie ma interesu społecznego w ściganiu go. A wszystko dlatego, że sformułowanie o "mordercy" zostało zakwalifikowane jako: "hiperbola i nadekspresja w formie quasi satyry, karykatury i czarnego humoru”

Takie podejście może oznaczać niebezpieczny precedens. Skoro publiczne nazywanie kogoś mordercą w sieci może zostać uznane za żart, gdzie kończy się granica wolności słowa, a zaczyna pomówienie?

Sarkazm zamiast przeprosin

W swoim wpisie Wrzosek nie kryje sarkazmu: "Wypada więc przeprosić za zajmowanie cennego czasu prokuratury żarcikami o mordercy.”

Ten gorzki komentarz dosadnie oddaje jej ocenę sytuacji — prokuratura, która powinna stać na straży ochrony dóbr osobistych, uznaje brutalne pomówienie za formę artystyczną.

  Baner Antyprawak.pl

Gdzie kończy się żart, a zaczyna odpowiedzialność?

Sprawa rodzi poważne pytania o standardy prawne i społeczne. Czy nazwanie kogoś „mordercą” w przestrzeni publicznej — bez żadnych podstaw, w domyśle insynuacyjne — rzeczywiście nie narusza niczyjej godności? Czy jeśli dotyczy osoby publicznej, to wolno więcej?

To nie pierwszy raz, gdy przedstawicielki i przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości padają ofiarą brutalnych ataków słownych, a system pozostaje na to obojętny.

Choć decyzja prokuratury nie jest wyrokiem sądu, jej symboliczny wydźwięk jest poważny. Ewa Wrzosek, wielokrotnie stająca w obronie konstytucji, niezależności prokuratury i praworządności, została — przynajmniej symbolicznie — pozbawiona ochrony.

Czy teraz każdy może nazwać kogoś „mordercą” i zasłonić się "czarnym humorem"?

To pytanie nie tylko do prawników — to pytanie do całego społeczeństwa.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: checkPRESS
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo checkPRESS.pl




Reklama
Wróć do