
Jak ujawnili dziś dziennikarze, Ryszard Czarnecki składał fałszywe wnioski o zwrot kosztów podróży z Polski do Brukseli, gdy był jeszcze europosłem. Jak się okazało, nie dotyczyły one tylko zezłomowanego fiata punto, ale też 18 innych pojazdów, w tym skuterów, a nawet ciągnika. Z tej okazji mec. Roman Giertych założył mu życzenia w swoim stylu.
Jak wynika z analizy Gazety Wyborczej, Ryszard Czarnecki oszukiwał podczas wypisywania kilometrówek. Na jaw wyszły informacje dotyczące rozliczeń posła PiS za lata 2009–2013, które budzą kontrowersje i wzbudzają wiele pytań o transparentność oraz rzetelność wydatków.
W tym okresie łączna kwota zwrotu kosztów za przejazdy wyniosła 203 167 euro, co dotyczyło 243 przejazdów, każdy z nich obejmował podróż tam i z powrotem.
Według ustaleń dziennika "Gazeta Wyborcza" (GW), rozliczenia kilometrówek byłego europosła PiS, Ryszarda Czarneckiego, za lata 2009–2013, wzbudzają poważne wątpliwości. Jak twierdzi "Wyborcza", po zsumowaniu przejazdów między Jasłem a Warszawą, Brukselą i Strasburgiem, Czarnecki spokojnie mógłby ponad 5 razy okrążyć kulę ziemską.
Okazała się też, że adres swojego domniemanego biura poselskiego, jakiem miał posiadać w Jaśle, nawet nie istnieje, a sam parlamentarzysta od lat związany z PiS nigdy nie prowadził w tym mieście działalności poselskiej.
Analogiczna sytuacja ma miejsce, gdy mowa o szeregu innych adresów podawanych w dokumentach rozliczających podróże europosła. Pod wieloma z nich nigdy go nie było, nie mówiąc już o prowadzeniu tam biur poselskich dla obywateli.
Z ustaleń Gazety Wyborczej wynika, że Czarnecki kłamał mówić co jakiś czas o tym, że rozliczył się co do złotówki w sprawie swoich kilometrówek. Dopiero dziennikarskie śledztwo wykazało, że poseł nominat z PiS rozliczał koszty podróży nie na jedno zezłomowane auto, a na jeszcze 19 innych pojazdów mechanicznych, w tym rzadko używany przez jego córkę skuter, a nawet ciągnik siodłowy.
Spośród wszystkich pojazdów aż dwa z nich posiadały założone tablice rejestracyjne, które jednak nie figurują w żadnej bazie danych. Na nie też pobierał pieniądze.
Oprócz tego w dokumentach podpisywanych przez Czarneckiego często przejawiają się tanie, chińskie skutery, którymi również miał rzekomo podróżować w celach służbowych – przypomnijmy, że za granicę. Jak się okazało, jeden z tych pojazdów należał do jego córki, a ta korzystała z niego sporadycznie.
Czarnecki w swoich rozliczeniach poszedł o krok dalej. Wpadł na pomysł wpisania do kilometrówek nawet swojego ciągnika siodłowego marki Iveco Stralis. Poseł PiS wykazał, ze podróżował nim na trasie Berlin – Łazy i Łazy – Szczecin. Oczywiście służbowo i w ramach wykonywania obowiązków eurodeputowanego.
Sprawa kilometrówek Ryszarda Czarneckiego, byłego europosła PiS, nabiera coraz większych rozmiarów. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", jednym z pojazdów rzeczywiście używanych przez polityka w pracy było Audi A6, 2.5 TDI w wersji kombi z 2005 roku. Samochód pojawił się w kilku rozliczeniach.
Za kierownicą Audi najczęściej siedziała jego osobista asystentka zmian z prywatnym kierowcą. W przypadku tego samochodu sprawa jest o tyle bulwersująca, że przebieg podany przez Czarneckiego w dokumentach nie pokrywał się z rzeczywistą ilością pokonanych kilometrów rejestrowaną przez pojazd.
Nie mniejsze oburzenia budzą działania prokuratury ręcznie sterowanej przez Zbigniewa Ziobro. Jak donosi "GW" dowody przeciwko Czarneckiemu znane były organom ścigania już w 2022 roku, jednak sprawa nią mogła ruszyć, ponieważ akta postępowania przeciwko europosłowi z PiS zostały ukryte w garażu prokuratora regionalnego Jerzego Ziarkiewicza, partyjnego aparatczyka PiS, który wiernie służył Zbigniewowi Ziobrze.
Za popełnione przestępstwa Ryszardowi Czarneckiego grozi surowa kara. W tym przypadku mowa nawet o 15 latach bezwzględnego więzienia.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie