
Od 6 rano czasu europejskiego obowiązują horrendalne cła, nałożone przez nieprzewidywalnego prezydenta USA, Donalda Trumpa na towary pochodzące z Chin. Oczywiście Pekin odpowiedział tym samym. Tyle, że o ile Amerykanie kupują z Chin towary wysoko przetworzone, głównie elektronikę, to Pekin importuje ze Stanów Zjednoczonych głównie... soję. To już otwarta wojna handlowa, wypowiedziana przez "Mandarynkowego Cesarza" z Waszyngtonu. Jedno jest pewne; tym razem decydenci z Państwa Środka nie odpuszczą Amerykanom.
Stawka aż 104 proc. cła na towary importowane z Chin to wynik eskalacji działań Trumpa przeciwko Chinom.Najpierw ogłosił 20 proc. daninę za rzekomy brak współpracy Pekinu z Waszyngtonem w sprawie zwalczania handlu śmiertelnym fentanylem na terenie USA, do tego doszły po chwili opłaty w wysokości 34 proc. jako cło wzajemne, a jakby tego było mało dołożył do tego cło odwetowe, wynoszące 50 proc.
Światowe giełdy zareagowały oczywiście "na czerwono", wszystkie liczące się parkiety dzień zaczęły od spadków, również w Europie, w tym na warszawskiej GPW. To także wynik obowiązujących także od dzisiaj ceł na produkty z Unii Europejskiej. Przy okazji Rosja, która została pominięta przez Trumpa w nakładaniu ceł też oberwała rykoszetem.
We Frankfurcie znaczące przeceny dotknęły akcje rodzimych producentów samochodów, we Paryżu wytwórców półprzewodników, a w Warszawie sektor bankowy, w tym kontrolowane przez państwo PKO BP oraz Pekao SA. Trump cieszy się jak dziecko z reakcji przywódców wielu państw, którzy - jak stwierdził publicznie - "dzwonią i całują mnie w tyłek", chcąc rozpocząć negocjacje w sprawie taryf natychmiast.
Warto też odnotować, że cła odwetowe i wzajemne wzrosły także w handlu z Tajwanem, ważnym dla USA ze względów geopolitycznych w rozgrywce z Chinami. Najpierw 5 kwietnia ogłoszono cła w wysokości 10 proc., by po czterech dniach dołożyć kolejne 32 proc. Oznacza to, że o 42 proc.droższe będą procesory i półprzewodniki, które amerykańskie firmy sprowadzały dotychczas w ogromnych ilościach.
Na reakcję Pekinu nie trzeba było długo czekać. Rzecznik chińskiego MSZ wydał już komunikat. Czytamy w nim, że prawo chińskiego narodu do rozwoju jest niezbywalne oraz że Pekin będzie od teraz stosował zdecydowane i mocne środki w celu ochrony swych interesów.
Skutki ceł w wysokości 104 proc. już niebawem odczują wszyscy amerykańscy konsumenci, którzy zapłacą za iPhone'a ponad dwukrotnie więcej. To samo dotknie wiele produktów, zawierających chińskie komponenty, a więc chociażby całej sprzedawanej w USA elektroniki użytkowej. Zdrożeją też np. buty Nike produkowane w Azji, zabawki koncernu Mattel czy inne dobra konsumpcyjne.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie