
Arkadiusz Szczurek poinformował, że mimo odejścia PiS od władzy wciąż jest ścigany przed sądami za swoją działalność. – PiSu u władzy nie ma, ale dla mnie niewiele się zmieniło. Tak jak mnie po sądach ciągali, tak i dalej ciągają – tak skomentował wyrok nakazowy, który zobowiązuje go do zapłacenia 300 złotych kary za nagrywanie posłów PiS, którzy podczas miesięcznicy smoleńskiej utrwalali kłamstwa Antoniego Macierewicza na temat katastrofy samolotu TU-154.
Tym razem chodzi o wydarzenia z 10 marca 2024 roku, kiedy to w Warszawie na placu Piłsudskiego odbywały się obchody związane z rocznicą katastrofy smoleńskiej.
Szczurek został oskarżony o zakłócanie uroczystości i „przeszkadzanie” uczestnikom poprzez używanie nagłośnienia i wygłaszanie okrzyków. Zawiadomienie w tej sprawie miała złożyć posłanka PiS, Anita Czerwińska.
Z dokumentu, który otrzymał Szczurek, wynika, że 18 marca 2025 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia wydał wyrok nakazowy, czyli bez przeprowadzania normalnej rozprawy i wysłuchania stron. Sąd uznał, że Szczurek dopuścił się wykroczenia z artykułu 52 § 2 pkt 1 Kodeksu wykroczeń – czyli zakłócania zgromadzenia publicznego – oraz naruszył przepisy ustawy o ochronie środowiska dotyczące używania urządzeń nagłaśniających w przestrzeni miejskiej.
Sam zainteresowany nie kryje oburzenia takim rozstrzygnięciem. – Byłem uczestnikiem zarejestrowanego zgromadzenia, a nie żadnym intruzem – napisał odręcznie na doręczonym dokumencie.
Sprawa nabiera dodatkowego wymiaru, kiedy przyjrzeć się przebiegowi postępowania. Okazuje się, że posłanka Czerwińska nie przedstawiła żadnych dowodów na rzekome zakłócanie zgromadzenia. Sąd, chcąc zweryfikować jej twierdzenia, zwrócił się więc do Komendy Stołecznej Policji o przekazanie materiałów dowodowych. Teoretycznie miały być one odtwarzane podczas posiedzenia.
Problem w tym, że policja w oficjalnym piśmie odpowiedziała, iż nie dysponuje żadnymi dowodami. Ani nagrań, ani dokumentacji, która potwierdzałaby wersję posłanki. A mimo to sąd zdecydował się na wydanie wyroku nakazowego.
– Nie mają dowodów na popełnienie wykroczenia, ale wnioskowali o ukaranie, bo tak chciała Czerwińska! – komentuje Szczurek.
Co budzi szczególne kontrowersje, to treść wyroku. Sąd, poza naruszeniem przepisów o zgromadzeniach, uznał także, że Szczurek złamał artykuł 343 ustawy – Prawo ochrony środowiska, zakazujący korzystania z nagłośnienia w przestrzeni publicznej bez stosownego zezwolenia.
Szczurek komentuje to krótko: – Zostałem skazany wyrokiem nakazowym za naruszenie przepisów z ustawy o ochronie środowiska. Środowisko stało się pretekstem, by uciszyć protestujących.
Szczurek dodaje, że tego rodzaju praktyki nie są odosobnione. – Na koniec poszedłem na pocztę, a tam kolejny wyrok nakazowy! To skończy się tak samo – mówi.
Nie tylko w jego ocenie, ale też sądów, które wielokrotnie przyznawały aktywistom rację poprzez umarzanie absurdalnych postępowań karnych inicjowanych przez polityków PiS i upolitycznioną policję, mamy do czynienia z mechanicznym procedowaniem spraw, które powinny być natychmiast umarzane z powodu braku dowodów.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie