
Neosędzia Małgorzata Manowska żali się, że w wiele protestów wyborczych przysyłanych do Sądu Najwyższego zawiera obraźliwe sformułowania wobec neosędziów. Potwierdziła też, że nielegalnie powołany sędzia nałożył karę 3 tysięcy złotych na autora jednego z 50 tysięcy protestów, ponieważ miał "zawierać wulgaryzmy".
Neosędzia Małgorzata Manowska jest przyjaciółką urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy, co sama przyznała w wielu wywiadach.
W Polsce właśnie zdarzyło się coś, co jeszcze kilka lat temu wydawałoby się scenariuszem z kabaretu albo przestrogą z poradnika o państwie autorytarnym. Obywatel został ukarany za treść protestu wyborczego. Nie za próbę fałszerstwa, nie za naruszenie ciszy wyborczej, nie za obrazę sądu – ale za to, co napisał w swoim wniosku.
Sprawę potwierdziła sama I Prezes Sądu Najwyższego – Małgorzata Manowska, zresztą również z grona tzw. neosędziów.
Manowska na antenie Radia Zet oznajmiła, że kara została nałożona przez jednego z jej sędziów za „niestosowną treść” protestu wyborczego. Jeśli ktoś spodziewał się, że wyrazi zaskoczenie – zawiódł się.
Pretekstem do tej sytuacji był – jak twierdzi Manowska – „konfrontacyjny i obcesowy” ton protestu złożonego przez obywatela. Nie doszło przy tym do gróźb ani zniewagi funkcjonariusza publicznego. Chodziło wyłącznie o treść obywatelskiego głosu niezgody na przebieg wyborów
– Nie mówię, że był jakiś agresywny, absolutnie – powiedziała Manowska w Sejmie, próbując usprawiedliwić reakcję sądu.
Zamiast więc odnieść się do samego protestu – czyli skontrolować, czy głosy zostały policzone zgodnie z prawem – neo-Sąd Najwyższy zajął się karaniem za styl pisania. Czy to jest jeszcze sąd, czy już aparat cenzorski?
Nie chodzi wyłącznie o tę jedną sprawę. Problem ma szerszy kontekst. Sędziowie powołani przez upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa – czyli tzw. neosędziowie – coraz częściej wchodzą w buty strażników porządku politycznego zamiast prawnego. A protesty wyborcze – które w demokracji są podstawowym narzędziem obywatelskiego nadzoru – traktowane są jako atak na system.
I Prezes SN nie widzi w tym nic niestosownego. Wręcz przeciwnie – broni decyzji o ukaraniu obywatela i opowiada w radio o rzekomym stresie pracowników sądu wywołanym przez posła Romana Giertycha. Tyle że to nie Giertych został ukarany, tylko obywatel, który skorzystał ze swojego konstytucyjnego prawa. Ale w tym neosędzia manowska nie widzi najmniejszego problemu.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie